czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 13

~Zayn~
Czekałem, aż Allie obudzi się po operacji. Ustawiałem na jej stoliku soki i owoce.
Kątem oka widziałem jak przeciera pięścią jedno oko. Potem drugie. Kiedy się odwróciłem już siedziała na łóżku.
Do pokoiku weszła pielęgniarka ubrana w biały fartuch. Mimo około pięćdziesięciu lat rysy jej twarzy były delikatne, a buzia okrągła i wesoła. Widać, że ta praca była jej powołaniem.
- Panienko Evans! – zawołała pełnym, ciepłym głosem. – Natychmiast proszę się położyć.
- Nudno tak cały czas leżeć lub spać – zaprzeczyła rudowłosa ze słodkim uśmiechem małej dziewczynki. Zaśmiałem się na ten widok. Po chwili jednak poczułem ukłucie serca, widząc jak luźna jest biała koszulka na jej szczupłym ciele, a wygodne spodnie od piżamy co chwilę zsuwały się jej z bioder.
- Wyjątkowy okaz! – śmiała się pielęgniarka. – dziewczęta w twoim wieku leżą i czytają kolorowe czasopisma.
Allie wydęła usta.
- Jest gdzieś tu blisko oddział dziecięcy? Mogłabym tam zajrzeć?
- Do końca korytarza i w lewo. Ale wybierze się tam panienka, kiedy odłączymy kroplówkę.
I miła pani w fartuchu wyszła, mówiąc coś o lekach.
Przytuliłem moją dziewczynę. Do pokoju weszli chłopcy wraz z dziewczynami. Każdy witał chorą buziakiem w policzek.




- No, jak się czujesz?! – zawołał głośno Horan.
W drzwiach pojawił się lekarz, który syknął na nasz widok.
- Więcej was matka nie miała? – burknął. – Allie nie potrzebuje teraz wrzasków tylko spokoju – wskazał na dwie kroplówki. – Przykro mi, ale muszę prosić was o opuszczenie tego pomieszczenia.
- Proszę, to moi przyjaciele, niech zostaną – uśmiechnęła się tak uroczo, iż byłem pewien, że serce młodziutkiego lekarza rozpłynęło się na ten widok. To dlatego mówił jej po imieniu!
- Dobrze, ale tylko na pół godzinki, pod warunkiem, że będziecie cicho.
Zniknął gdzieś w głębi korytarza.
Dziewczyny szepnęły podniecone.
- Rany, co taki przystojniak robi w szpitalu? On się tu marnuje!
Ruda zachichotała, wcale nie zdziwiona reakcją przyjaciółek.
- Jeszcze tu nie pracuje – zaczęła tłumaczyć. – Jest na medycynie, od trzeciego roku są same praktyki. Siedzi więc w szpitalu tyle, co normalny lekarz i wszyscy biorą go za profesjonalnego doktora.
- A ty skąd tyle o nim wiesz? – powiedziałem z przekąsem. Przyjaciele się zaśmiali, a Allie mruknęła.
- Tak się składa, że muszę wiedzieć, kto robi mi operację.
Skarciłem się w myślach, kurde, jestem zbyt impulsywny. Czepiam się jej nawet o lekarza. Faktycznie, potrzebowała takich informacji, bo przecież nie był to zwykły zastrzyk, czy zabieg.
- Jak się trzymasz? – zagadnął ją Hazza.
- Jest okej – posłała w jego kierunku miły uśmiech. – Mam już dość leżenia, chcę trochę pobiegać!
- Ani mi się waż! – zawołała oburzona Alexandra.- Najpierw wyjdziesz ze szpitala, potem robisz sobie dwa miesiące przerwy od sportów.
- Doprawdy? – Ruda uniosła zaczepnie jedną brew u góry.
- Mam coś dla nas! – zawołał Niall, wyjmując z małej torby papierowej cztery tabliczki czekolady. Dwie z nich dał Allie.
- A dla nas?
- Eeee, nic z tego! – odparł blondynek.
- Daj spokój Liam – poklepał go po ramieniu Louis. – Horanek jedzeniem podzieli się tylko z Rudzielcem.
Nialler i Rudowłosa uśmiechnęli się do siebie szeroko.
 Michael, bo tak nazywał się ten student wrócił za czterdzieści minut, mierząc nas wzrokiem.
- Nie powinno już tu was być.
Dziewczyny coś zaczęły do niego burczeć, na co ten zaostrzył ton głosu, przypominając o kroplówkach i zdrowiu Rudzielca. Już chcieliśmy się z nią zacząć żegnać, ale atmosfera była napięta. Pseudo lekarzyk stał przy jej łóżku, gapiąc się na każdy nasz ruch.
Allie zwinnym ruchem sięgnęła po marchewkę ze stolika i przegryzając ją, powiedziała wesołym tonem.
- No, co jest doktorku?
Wszyscy śmiali się głośno, nawet Michael. Pożegnałem czule dziewczynę, reszta też obdarowała ją buziakami i wyszliśmy.

~Allie~
Byłam naprawdę bardzo zmęczona, kiedy moi kochani przyjaciele wyszli. Postanowiłam skorzystać z rady Michaela i trochę pospać.
Obudziłam się po trzech godzinkach. Ból kręgosłupa nie był już tak palący, brzuch też zaczął mniej boleć. Poszłam się umyć, a kiedy wzięłam prysznic wsunęłam na siebie legginsy i miękki szary sweterek. Włosy rozpuściłam, aby spływały mi prostymi pasmami po plecach. Chwyciłam czarną torebkę i wyszłam ze szpitala.
Niedaleko niego był niewielki market, w którym kupiłam cukierki i kilka pluszowych misiów. Szybko wróciłam do mojego małego pokoiku w szpitalu, nei czując się już tak dobrze, jak przed wyjściem. Zdjęłam buty, jednocześnie zamieniając je na różowe kapcie, które przywiózł mi Zayn, twierdząc uparcie, że mam je nosić. Wzięłam torbę z pluszakami i ruszyłam w kierunku oddziału dziecięcego.
Ta część szpitala z pewnością różniła się od pozostałej. Od wejścia uderzyły mnie jasne kolorowe barwy i stoliki z zabawkami.
Weszłam do pokoju, w którym leżał pięcioletni chłopiec, Danny, bo tak głosiła tabliczka przy jego łóżku. Nieśmiało zerknęłam na malucha, jednak on podbiegł do mnie uradowany.
- Łał! – zawołał. – Chodź, proszę, proszę . Wejdź.
Danny był naprawdę śliczny, miał brązowe włosy i oczy w kolorze lazurowej wody. Zaczął opowiadać mi o sobie, tak jakbym była jego sąsiadką, czy jakąś znajomą.
- Fajnie jak ktoś Cię odwiedza – mówił smutnym głosem, od razu zrozumiałam, że nie często ma gości. Wcześniej był wesoły, a  teraz nagle zmarkotniał.
- Często ktoś do ciebie przychodzi? – zapytałam cicho, bo wiedziałam, że ten temat może być dla niego krepujący.
- Nie – pokręcił energicznie główką. – Nie mam rodziców. Jestem tu codziennie, od zawsze. Mam białaczkę.
- To naprawdę przykre – nie wiedziałam jak się zachować. Biedny maluch, było mi go tak bardzo szkoda. Po moim policzku spłynęła łza. Ile jest takich samotnych dzieciaków?
Nagła zmiana nastroju chłopca była zadziwiająca, uśmiechnął się radośnie, ponownie mnie zagadując. Danny był silny, przyzwyczaił się do bólu.
- A ty? Czemu tu siedzisz?
- Miałam operację na brzuch – wytłumaczyłam słowami, które zrozumieć mógł pięciolatek. Przecież ‘niedrożność jelit’ byłaby dla niego zagadnieniem niewyjaśnionym.
- Bolało? – zapytał, wyraźnie zainteresowany. Pogłaskałam go po lśniących włosach.
- Tylko trochę – skłamałam. Podałam mu szarego misia i cukierki. – To dla ciebie, prezent ode mnie.
Maluch rzucił mi się na szyję, ściskając mocno.
- Dziękuję.


*
Allie wróciła do pokoiku, jednak widząc w nim pielęgniarkę zaklęła cicho pod nosem.
Dobrze chociaż, że to ta miła pani – pomyślała.
- Wiem, gdzie panienka była – zaczęła pierwsza miękkim głosem. – Masz dobre serduszko, moja droga. Lecz nie wolno poświęcać własnego zdrowia dla innych.
- Innym należy poświęcać czas, bo Oni nie dostają Go wystarczająco – odparła zgryźliwie dziewczyna, jak gdyby to była jej wina, że Danny ma białaczkę.
- Skarbie – powiedziała pani w fartuchu łagodnie, głaszcząc ją po głowie. – Nic nie poradzisz na cierpienie innych. Nie uratujesz chłopca, a tym bardziej całego świata, mimo szczerych chęci. Owszem, dzięki tobie maluch zaznał troszkę czułości i rozkoszy, ale jego czas już się kończy.
- Naprawdę? – zapytała, a jej oczy zachodziły łzami. To niesamowite, widziała tego chłopczyka pierwszy raz w życiu, a jej serce rwało się aby tylko być przy nim.

Pielęgniarka pokiwała smutno głową, wychodząc z pokoju.




------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uffff, jesteście szaleni! Nigdy nie pomyślałabym,że ten rozdział przyjdzie wstawić mi tak szybko!
Dziękuję za komentarze i proszę, nie zostawiajcie mnie :*
Jutro wybieram się na TIU, hm, już nie mogę się doczekać!
A Wy jak spędzacie trzy ostatnie dni wakacji? :))

8 komentarzy:

  1. rozdział fajny !!! też wybieram się nna TIU ;)

    wweny ~~ Petit

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! O, mile spędzonego czasu życzę :*

      Usuń
  2. Ale świetny rozdział :)
    Tak się cieszę, że oparacja przebiegła pomyślnie :D
    Rudzielec ma wielkie serca, też mi szkoda tego chłopczyka ;(
    Ja niestety ostatnie dni wakacji spędzam w domu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty także masz wielkie serce :))
      Dziękuję Ci bardzo :*
      Niestety? Wypoczniesz! U mnie teraz będzie małe zamieszanie, kuzyn ma chrzciny, ja mam problemy ze zdrowiem. Nie będę mieć czasu nawet na pożegnanie wakacji w towarzystwie znajomych.. ://

      Usuń
  3. Rozdział Boski.^^
    Dobrze że operacja się powiodła.:)
    Szkoda tego chłopca jest tak ten Oskar z książki pt. "Oskar i pani Róża."
    Ostatnie dni wakacji są boskie.:D
    Czekam na następny.^^
    Życze weny.:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Tak, pisząc o Dannym, myślałam także o Oskarze :))

      Usuń
  4. Przepraszam, że wcześniej nic nie pisałam na Twoim blogu, ale nie miałam -i nadal nie mam- siły ;c
    Ale się porobiło o_O Ja już nie wiem, czy to mój mózg tak wolno chodzi, czy w Twoim opowiadaniu się tak szybko wszystko dzieje xdd
    Tak się cieszę, że ta operacja się powiodła, normalnie skacze z radości :D
    Pisz proszę kolejne tak wspaniałe rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, wszystko rozumiem :))
      Oj, nie, to chyba ja tak mocno przyspieszyłam tempo. Hm, czas zwolnić?
      Dziękuję, kochana <3

      Usuń