poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 8

*

Allie wracała właśnie ze szpitala, z radością w sercu, taką, która nie gościła u niej od dawna. Lekkim krokiem przemierzała ulice Londynu, uśmiechając się do dzieci. Zawsze lubiła maluchy. Urocza dziewczynka o jasnych kręconych włosach podeszła do niej z rozbrajającym uśmiechem na delikatnych usteczkach. Stanęła obok rudowłosej i również oglądała wystawę z pięknymi sukniami.
- Ta by pani pasowała – powiedziała malutka, wskazując na kremową suknię godną Cesarzowej Elizabeth. – Wyglądałaby pani, jak królewna.
- Tak? – odparła Allie, po czym kiwnęła głową w kierunku sukieneczki w kolorze kwiatu wiśni. – W tej byłabyś księżniczką.
Po chwili z kwiaciarni obok wyszła mama dziewczynki, widząc tą scenę uśmiechnęła się przepraszająco w kierunku Rudzielca.
Pochłonięta gwarem miasta, wystawami drogich sklepów zorientowała się, że dzwoni jej telefon. Nie patrząc na wyświetlacz, odebrała.
-Halo?
- Uhh, dlaczego nie odbierasz?! - po drugiej stronie usłyszała zdenerwowany głos przyjaciela. Przyjaciela, którego darzyła tak głębokim uczuciem, zwanym powszechnie miłością.
- Nie słyszałam. Przepraszam.
- Dobra, karę dostaniesz w domu – Ruda nie widziała Zayna, lecz była pewna, że na jego twarzy gości w tym momencie łobuzerski uśmieszek. – Gdzie jesteś?
-Byłam na zdjęciu gipsu – odpowiedziała spokojnie, idąc już teraz w stronę domu chłopców szybszym krokiem.
- O rany, na śmierć zapomniałem! – mulatowi załamał się głos. – Miałem cię zawieźć! Słuchaj, spotkajmy się w naszym parku, będę tam na ciebie czekał.
Rozłączył się. Ruda więc skręciła w prawo, do ulubionego miejsca jej i Zayna spacerów.
Kiedy doszła do ustronnego parku, w zacisznej części miasta, Malik już tam na nią czekał. Miał spuszczoną głowę, ręce niedbałym gestem włożone w przednie kieszenie czarnych spodni.
-Przepraszam – powiedział cicho. Ona objęła go za kark, a on przyciągnął ją do siebie bliżej, położył dłonie na jej talii.
-Przecież nic się nie stało – wyszeptała w odpowiedzi.
Chłopak spojrzał na nią, wyglądała ślicznie – miała na sobie śnieżnobiałą koronkową sukienkę, idealnie komponującą się z jej mleczną karnacją i płomiennymi włosami.
 I zrobił to, czego od tak dawna pragnął. Pochylił się i pocałował ją, delikatnie, lecz namiętnie. A kiedy odwzajemniła pocałunek, pogłębił go, sprawił, by ten stał się gorętszy. Allie kurczowo złapała go za koszulkę, sama jeszcze mocniej się zatracając.
Oderwali się od siebie, bo jak wiadomo – człowiekowi potrzebny jest tlen do życia. Dziewczyna spojrzała na Zayna, a w jego brązowych tęczówkach zauważyła długo skrywane uczucie. Wziął ją na ręce i jednym ruchem posadził na drewnianej balustradzie mostku, pod którym przepływał strumyk. Westchnął.
-Kocham Cię – powiedział.
Tak długo czekała na te słowa, aż w końcu, kiedy je usłyszała nie była pewna, czy są prawdziwe. Zerknęła na mulata, ale jego oczy płonęły szczerością. Już chciała odpowiedzieć, lecz on nieświadomie przerwał jej potokiem słów.
- Wiesz, jak żałuję, że tak późno to sobie uświadomiłem? Bardzo długo biłem się z myślami. Tęskniłem, nawet wtedy, kiedy się spotkaliśmy. Wiesz dlaczego? Bo byłem świadomy tego, że nie jesteś moja. Bałem się, że nie zechcesz ze mną rozmawiać, że mnie nie wysłuchasz. Ale ty mi wybaczyłaś, wtedy to poczułem. Poczułem, jak bardzo cię kocham. Chciałem z tym walczyć, ale… - przerwał, by zaczerpnąć tchu. – ale moje uczucie do ciebie jest zbyt silne.
Przerwał i spojrzał na ukochaną wyczekująco.
- Ja też cię kocham – powiedziała melodyjnym, miękkim głosem. Głosem, który mógłby ukoić każdą ranę Zayna. Na dźwięk tych słów na jego twarzy ukazał się tak piękny i szczery uśmiech, jakiego świat jeszcze nie widział. Chwycił ją w ramiona i przycisnął mocno do piersi. Uniósł delikatnie i okręcił wokół własnej osi.
Stali tak długo, wtuleni w siebie, a ich serca połączyła niewidzialna nić. Nić bliskości, której nikt, ani nic nie będzie w stanie zerwać.
Spacerowali po parku, śmiejąc się i wspominając stare czasy.
-Fakt – przyznała rozmarzona Ruda. – Nasze dzieciństwo było wspaniałe.
Mulat przytaknął, a potem przypomniał swojej dziewczynie („swojej dziewczynie” – jak to pięknie brzmi) kolejną wesołą historię z czasów, kiedy mieli po sześć lat.
Potem jedną ręką objął ją w talii, pocałował jej dłoń i powiedział z pełną powagą:
- Czy Pani Malik da się zaprosić na romantyczną kolację?

- Ależ oczywiście – uśmiechnęła się. 



----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest to, na co czekaliście! 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba i osoby, które dotychczas nie komentowały napiszą choć jedno słówko! :)
Chcę również podziękować za ponad 2000 wyświetleń, jesteście niesamowici ♥

12 komentarzy:

  1. O tak tak tak w końcu *.* awwwww jakie to było słodkieeee :) cieszę się jak jakaś głupiaaaa <3 rozdział po prostu świetnyyyy mam nadzieje ze szybko dodasz kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że Ci się podoba! :*

      Usuń
  2. Ten rozdział jest taki romantyczny awwwwwwwwwwwwww :3
    Tak długo czekałam na ten moment kiedy Zayn wyzna Allie miłość.
    Twój blog jest genialny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, ja sądzę, że wiele wiele brakuje mu do genialności, jednak dziękuję za tak wspaniały komplement! <3

      Usuń
  3. nareszcie są razeem! awww *___*

    OdpowiedzUsuń
  4. taaaaaak w końcu :D uwielbiam ich <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Allie i Zayn - jak to pieknie brzmi , i już sie nie martw aż do końca swych dni !!! świetny *_* ciekawe co z Walkerem ;) hehe ! super ciesze sie ;*
    soryy że tak długo nie pisałam miałam koleżanke ;) ~~ Petit

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, jaki genialny rym! :D
      Ważne, że piszesz teraz :*

      Usuń
  6. Kocham, kocham, kocham<3

    OdpowiedzUsuń