*
Ruda często marzyła. Tak naprawdę czasami to tylko to
trzymało ją w przekonaniu, że będzie dobrze. Marząc, wyobrażała sobie idealny
świat. Świat, w którym codziennie widziałaby uśmiechniętych przyjaciół.
Właściwie, to oni niemal zawsze mieli dobre humory, jednak chciała, aby ich
życie było doskonałe, bezproblemowe. Zazwyczaj myślała o tym, że o ile łatwiejszy byłby jej świat, gdyby nie kłótnie
Zayna z Jackiem. Bardzo jej na nich zależało. Na obu, a tak bardzo nie chciała
wybierać pomiędzy nimi, raniąc przy tym któregoś z nich. Jednak kiedyś ten
moment musiał nadejść, dobrze o tym wiedziała. A zbliżał on się dużymi krokami,
nieuchronnie. Niczym burza obwieszczał nadejście grzmotami, a co jakiś czas
niebo rozjaśniała błyskawica. Im przerwa między obydwoma zjawiskami była
krótsza, tym szybciej nadejść miało najgorsze.
Bóle pozwalały jej na coraz mniej. Czasami ledwo była w
stanie chodzić. Krople do oczu nie pomagały, a twarz ponownie zrobiła się
blada. Ile czasu można było zapobiegać wszystkiemu morfiną? Z czasem i ta
przestała uśmierzać ból, bo jej organizm się na nią uodpornił.
Tego ranka Allie wstała z łóżka kompletnie zmarnowana. Od
incydentu z Jackiem wydawała się być nie obecna. Chłopak dzwonił do niej i
pisał, ale nie odpowiadała. Wyjrzała przez okno i kolejny raz w ciągu ostatnich
dni umocniła się w fakcie, że nie warto wstawać – padał deszcz, było zimno,
mimo, iż kalendarz oświadczał, że dziś jest 24 lipca. Naciągnęła na stopy białe
skarpetki i powolnym krokiem ruszyła ku łazience. Kiedy zobaczyła swe odbicie w
lustrze, podskoczyła.
-E, panno Evans, czas się ogarnąć.
Wyszła z toalety i wróciła za kilka sekund, w ręku trzymając dużą
kosmetyczkę. Zaczęła wyciągać z niej kolejne witaminy. Wycisnęła sześć kapsułek
różnorodnych leków. Zakropliła kropelki do oczu.
Do łazienki zajrzał uradowany Zayn. Bardzo martwił się o
przyjaciółkę, nie chciał dopuścić do siebie myśli, iż może być chora.
- Cześć, piękna! Świetnie, że wstałaś. Mogę coś dla ciebie
zrobić?
- Po pierwsze – puka się Malik. Po drugie, możesz. Proszę o
szklankę wody.
Nim się obejrzała mulat był z powrotem. Podał jej to, o co
prosiła.
- Coś jeszcze? – nakręcał się. - Oferuję masaże, gorące
kąpiele…
Rudzielec zatkał mu buzię. I pokazał na drzwi. Posłuszny Zayn
wyszedł.
Dziewczyna szybko połknęła tabletki, wzięły prysznic, a
następnie nabalsamowała obolałe ciało. Potem zabrała się za lekki makijaż i
suszenie włosów. Po czterdziesto minutowej okupacji łazienki wyszła z niej
świeża, wesoła – dawna Ruda. Niestety, tylko na zewnątrz.
Weselszym już krokiem zbiegła po schodach do salonu. Każdy z
przyjaciół był zaspany i chodził jakiś rozdrażniony. Ruda była pewna, że to
pogoda tak na nich zadziałała.
Wróciła szybko do swojego pokoju, ubrała koszulkę z
kolorowymi nadrukami, ciemne dżinsy. Było chodno więc narzuciła czarną bluzę,
nadal uważając by nie naruszyć ręki w gipsie. W przedpokoju, gdy zakładała
czarne vansy, usłyszała głos Malika.
-Gdzie idziesz, księżniczko? – wskazał na drzwi. - Pada.
Wspięła się na palce i powiedziała mu swój plan. Kiedy
skończyła, rzucił jej tylko, że jedzie z nią, ściągnął z wieszaka ciemną
bejsbolówkę, chwycił ze stołu kluczyki do bmw i wyszli.
Szarmancko otworzył jej drzwi, a dopiero potem sam wsiadł.
Zayn odpalił auto i włączył radio, a Rudzielec od razu przełączył na kanał z
muzyką reggae, bo właśnie takich ‘nut’ uwielbiała słuchać.
-Fajne – skomentował piosenkę mulat. – Gust muzyczny ci się
nie zmienił – dodał, zerkając na Allie. Ta pokiwała tylko głową.
Po chwili Bad boy ponownie zagaił.
-Co zrobimy z Jackiem?
-My? Raczej ja – Tym razem odpowiedziała, skrzywiła się i
dodała – jakoś dam radę.
Malik chwycił dziewczynę za dłoń, którą przyłożył sobie do
serca.
-My. Pamiętaj, My.
-Dziękuję, Zayn. Dziękuję, że jesteś – powiedziała cicho.
-Dla ciebie wszystko, mała – chłopak uśmiechnął się. Nagle
zaczął intensywnie myśleć:
Kiedy będzie mógł powiedzieć jej o swojej miłości? Już nie
długo – postanowił. Niech tylko ona otrząśnie się z tego głupiego Walkera. Na
myśl o piłkarzu zacisnął szczękę.
-O, już jesteśmy – z zamyślenia wyrwała go Ruda, pokazując na
sklep. Wysiadła z samochodu, mulat podszedł do niej i objął z tyłu w talii.
Dziewczyna nie zaprzeczyła, chociaż na tyle mogła mu pozwolić. Uśmiechnął się z
zadowoleniem.
Kosz w supermarkecie szybko się zapełniał.
-Naprawdę tyle tego potrzebujemy? – pytał zdezorientowany
Zayn. – Przecież nie pozwolę Ci się zamęczyć z taką ilością gotowania!
-Spokojnie – Evans uśmiechnęła się łagodnie. – Trochę pracy
mi nie zaszkodzi.
Szybko zapłacili i pojechali do domu. Gdy wrócili, w salonie
było pusto i cicho. Dopiero, kiedy zerknęli na zegarek, uświadomili sobie,
dlaczego. Była 10 rano, przyjaciele poszli się pewnie jeszcze dospać. Allie
spojrzała na mulata, wyglądał na zmęczonego, pewnie także się nie wyspał.
-Idź spać – poleciła.
Ten zaprzeczył, oburzony:
-Co ty! Przecież cię nie zostawię.
Tłumaczył coś jeszcze, w tym samym czasie usiadł na białą,
piękną sofę. Rudzielec wrócił do kuchni, ale po paru minutach zajrzała do
salonu, aby się upewnić, czy wszystko w porządku. Serce rozpłynęło się jej na
ten widok – Zayn, przyciskający poduszkę do torsu, zwinięty w kłębek na
kanapie. Sięgnęła po miękki koc z fotela i z troską okryła nim przyjaciela.
Sama z radością powędrowała do kuchni i zaczęła gotować.
Upiekła smakowicie wyglądające i pachnące babeczki - w dodatku z doskonałym
zmysłem artystycznym udekorowała je lukrem, kolorowymi posypkami i
polewami. Potem przygotowała w dużych
szklankach sorbety owocowe. Szybko zrobiła koktajle truskawkowe, które wlała do
kieliszków od wina. A na koniec wyjęła z piekarnika ciasto czekoladowe, które
wyglądało tak dostojnie i królewsko, a wprawdzie wykonywało się je w piętnaście
minut. W wazon włożyła kilka różowych gerberów i ustawiła jedzenie na stole. Ze
zdziwieniem stwierdziła , że jest dopiero chwilę po dwunastej, więc cichutko
udała się do swojego pokoju. Tam przebrała się w śliczną białą sukienkę, tym
samym z radością zauważając, iż zza chmur wesołym blaskiem zalśniło słońce.
Wyszła z domu, na wizytę lekarską i zdjęcie gipsu. Lekarzem
był starszy pan, bardzo miły, spokojny i
rozważny. Powitał ją z sympatycznym uśmiechem na twarzy i przystąpił do zdjęcia
dużego opatrunku. W tym samym czasie cały czas zagadywał dziewczynę.
-Bardzo mi się podobasz – powiedział w końcu do niej.
Ruda przekrzywiła głowę, zastanawiając się, czy aby się nie
przesłyszała.
Lekarz uderzył się w czoło, jakby czegoś zapominając.
-Przepraszam, nie chodziło mi o to! – zaśmiał się lekko. -
Miałem na myśli, że jesteś dla mnie odzwierciedleniem młodości.
Tym razem to Allie zaśmiała się beztrosko. Zapytała doktora,
dlaczego.
-Młoda, śliczna. Delikatna i subtelna. Właśnie tak wyobrażano
sobie boginię młodości.
Rudzielec zarumienił się, dziękując za komplement, bo słowa
lekarza, umocnione jego szczerym tonem wydawały jej się nieco prawdopodobne.
Forever Young – pomyślała.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trololo, mamy następny! ♥
Pracuję nad następnym rozdziałem, mianowicie nad tym, na co tak czekaliście!!
juupppiii !!! DZIĘKI KOCHANA , już czekam ;)
OdpowiedzUsuńrozdział fajny ale spokojny ...
ohhoho Ruda też lubi 'reggae' - coś mi się przypomina :P he heh - do nastepnego !
Malik - powiedz jej ~~Petit
Hhahah, cała przyjemność po mojej stronie! :*
UsuńTak, taki właśnie miał być ten rozdział - spokojny, ale to tylko cisza przed burzą ;D
Zayn przyjął rozkaz!
fajny rozdział. czekam na nn:) / Ryba
OdpowiedzUsuńDziękuję, Rybko :*
UsuńTen rozdział jest genialny tak jak cała reszta. Nie mogę się doczekać na to kiedy Zayn wyzna miłość Rudzielcowi. Piszesz genialnie kochana ;)
OdpowiedzUsuńJak znajdziesz czas to wpadnij nieprawdopodobnamilosc.blogspot.com
Rajciu, dziękuję! ♥
UsuńWpadnę i się odwdzięczę! :*
od razu przepraszam ze nie komentowalam ale miałam dosyć duże problemy z internetem ale teraz juz wszystko jest ok :) co do rozdziałów to super jak zawsze :D mam nadzieje ze zayn "wygra" z Jackiem :D
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak się to potoczy!
UsuńDzięki mała :*