Patrzyłem, jak Allie śpi. Leżała na sofie, okryta kremowym kocem, miękką poduszkę przyciskała do twarzy. Dwie godziny temu wróciliśmy ze szpitala, od razu zasnęła, była wykończona. Mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech, za sprawą najpiękniejszego widoku na świecie.
Cieszę się, że każdą chwilę mogę poświęcić jej, mam teraz przerwę w lidze.
Zacząłem się zastanawiać, czy Malik naprawdę ją kocha. Ja nigdy nie zostawiłbym Allie samej z nim na tyle dni. Nie oddałbym jej.
Przejechałem dłonią po karku i poszedłem w stronę łazienki, aby wziąć prysznic.
*
Kiedy Jack się kąpał, Allie się przebudziła. Opatulona w koc poszła do garderoby, by wyjąć z niej kilka rzeczy. Rozejrzała się między półkami, szukając beżowych dresów. Kiedy wreszcie je dostrzegła znalazła pozostałe części ubioru i przebrała się w sypialni. Czuła się już lepiej, a rany na dole głowy nie było nawet widać. Straciła trochę na wadze, ale nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie – cieszyła się, ze schudła.Korzystając z okazji, iż Walker bierze prysznic, wybiegła z domu. Nie robiła tego zbyt szybko, biegła swoim tempem, kierując się do parku. Chodniki były puste, zapewne ze względu na beznadziejną pogodę, co jakiś czas padał przelotny deszcz, a każdego wieczora lało. Taka była właśnie październikowa pogoda w Londynie. Jednak ona lubiła te dni, każdy cieszył się słonecznym latem, dlaczego więc nikt nie mógł pokochać pachnącej deszczem jesieni?
~Allie~
Tak jak kilka tygodni temu, biegłam, oddychając miarowo. Dla siebie, dla zdrowia, dla kondycji. Wracając do domu, lekkim krokiem, poczułam, że chyba nie powinnam biegać już w pierwszy dzień po pobycie w szpitalu.
Skróciłam trasę, czując, jak moje nogi stają się ciężkie. Kiedy weszłam do domu, Jack już na mnie czekał. Ręce założył na nagim torsie, ciemne włosy miał mokre i potargane, a jeansy zsuwały mu się z bioder. Pewna byłam, że zacznie prawić mi morały, lub po prostu na mnie nakrzyczy. Nie zrobił tego.
Po prostu mnie przytulił, tak normalnie, najzwyczajniej na świecie. Poczułam ciepło bijąco od jego ciała i przylgnęłam jeszcze bliżej. On również zmniejszył przestrzeń pomiędzy nami.
*
Ulice Londynu były puste. Każdy siedział w domu pod kocem, oglądając ulubione filmy. Krople deszczu uderzały cicho o szyby domów i chodniki. Wiatr wiał mocno.
Rudowłosa i Jack odpuścili sobie wieczorny spacer. Siedzieli na dywanie w salonie, jedząc słodycze. Dziewczyna zaśmiała się melodyjnie, widząc umorusanego czekoladą przyjaciela.
- Od kiedy masz dziewiczy wąsik, Jack?
- Kpisz sobie ze mnie? – zawołał oburzony, jednak oboje wiedzieli, że udawał, tak naprawdę sam był rozbawiony. Otarł wierzchem dłoni usta.
- Jeszcze tu – wskazała Ruda kącik wargi.
- Gdzie? – celowo zapytał chłopak, jak nigdy łaknąc dotyku Allie.
- O tu – pokazała ponownie, tym razem sama ścierając czekoladę. Jack przypatrywał się dokładnie wszystkim jej poczynaniom. – Masz niesamowite oczy.
- Tak?
Pokiwała głową, rumieniąc się lekko. Po co to powiedziałam? – po chwili pożałowała swoich słów.
- Czy ty się rumienisz, czy mi się wydaje? – odparł Jack, chwytając ją za rękę.
Po pokoju rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Odbierz – powiedziała Allie, widząc niezdecydowaną minę Jacka. – Serio, odbierz.
Wyjął z kieszeni komórkę, po czym kliknął zieloną słuchawkę.
- Tak? – chłopak wpatrując się w Rudą, słuchał rozmówcy. – Nie, stary. Nie, nie dziś. Mam duuużo ciekawsze zajęcia. Do zobaczenia, cześć.
Rudowłosa spojrzała na niego pytająco.
- Chłopacy z zespołu. Chcieli wyciągnąć mnie na mecz.
- Idź – zachęciła go. – Oj, nie patrz tak na mnie, poradzę sobie! Nie jestem dzieckiem.
- Udowodnij – szatyn uśmiechnął się łobuzersko.
Dziewczyna się obruszyła i przeszła do kuchni.
- Nie muszę ci nic udowadniać.
*dwa dni później*
W salonie toczyła się zacięta walka. Nikt nie chciał postawić na kompromis. Oboje z nich wysportowani. Oboje z nich inteligentni, z dobrą taktyką. Oboje liczyli na wygraną.
Przed państwem światowej sławy zawodnicy zapasów – Allie i Jack!
Walka była bardzo wyrównana… no prawie. Rudzielec cały czas leżał na podłodze, przygnieciony do niej poprzez ciało Jacka.
- Nie mam siły, wygrałeś! Stop! – wołała.
Chłopak tylko śmiał się uroczo.
- Dobra, ale musisz przyznać, że jestem najlepszy.
Wstał z Allie, a ona najzwyczajniej uciekła z pokoju.
- Może kiedyś – odkrzyknęła z łazienki.
- Ej, wracaj! – zawołał, goniąc ją po całym domu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Misiaki!
W następnym rozdziale całkowity powrót Zayna z trasy, mam nadzieję, że zostaniecie ze mną. Jak myślicie, co się wydarzy?
Ten rozdział dedykuję Wam wszystkim na rozpoczęcie tego, jakże truudnego tygodnia.
fajny dawaj nexta! :D
OdpowiedzUsuńIM WIĘCEJ KOMENTARZY - TYM SZYBCIEJ NASTĘPNY :**
UsuńTo dobrze że Zayn powróci.:D
OdpowiedzUsuńJak na razie tydzień zapowiada się ciekawie.xD
Rozdział bomba.:**
Czekam na następny.^^
Życze weny.:**
Dziękuję bardzo <3
UsuńNie wiem co się wydarzy-i nie chcę wiedzieć! xdd-, ale jak Zayn nie będzie z Allie to mnie popamiętasz misiaczku ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie mam zbytnio czasu się rozpisywać, bo jutro zdaję na prawko [ '' w terenie '' :P ], więc muszę się psychicznie przygotować ;3
Wenki kochana <3
Oj, coś czuję, ze popamiętam :*
UsuńRajciu, rajciu, racjciu! Życzę Ci powodzenia, oddychaj, Madzia, oddychaj - dasz radę! Masz ode mnie kopa w ten swój zgrabny tyłek ♥
Brak mi słów *-*
OdpowiedzUsuńRozwala mnie ten fragment z umorusanym Jackiem XD
Szczelam, że Zayn zobaczy jak Alli i Jack się razem świetnie bawią i będzie chciał ukatrupić Jacka ;)
pierwsze : SUPER ! wyglad bloga :** drugie : rozdział ttaki bajeczny tylko bym zmieniła zamiast jack to Zayn <3 hah Czekam na powrót przystojniaka i ciekawe co sie wydarzy :) weeny....
OdpowiedzUsuń