~Allie~
Dziś sobota, co oznacza wolne od nauki. Nie do końca jednak
jest to słowo mówiące – wolne od obowiązków.
Wstałam wcześnie rano, aby posprzątać dom, po dokładnym
wyszorowaniu podłóg, ścieraniu kurzy i podstawowych czynności wzięłam gorącą
kąpiel. Kiedy siedziałam w wannie, relaksując się, zadzwonił Zayn. Przełączyłam
na funkcję głośnomówiacą z czystego lenistwa, aby po prostu nie trzymać komórki.
- Cześć, skarbie – usłyszałam piękny głos po drugiej stronie.
– Co słychać?
- Jest dobrze – odparłam wymijająco, nie chciałam dać po
sobie poznać, że tęsknię tak bardzo bardzo mocno. – A u ciebie? Co robisz?
Malik zaczął wymieniać kolejny bardzo szczegółowy plan dnia,
w którym zaplanowana była każda minuta. Westchnęłam.
- Czyli nie możesz się nudzić.
- Jak nie? – odpowiedział słodko. – Każda minuta bez ciebie
jest stratą czasu!
Rozmawialiśmy krótko, bo chłopcy musieli iść na próbę. Po
kąpieli ułożyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Ubrałam się i zeszłam na
dół, aby zjeść omlet, była dopiero jedenasta. Ucieszyłam się, że mam już
ogarnięty dom i siebie, niedługo miał zjawić się Jack, całe popołudnie miałam
więc spędzić w jego miłym towarzystwie.
Słysząc dzwonek do drzwi, poszłam je otworzyć. Stał w nich
uśmiechnięty Walker, nonszalancko oparty o framugę. Mimo październikowej pogody
był ubrany jedynie w luźną białą koszulkę i cieniutką bluzę, na nogach miał
czarne jeansy i ciemne adidasy. Zachęciłam go gestem dłoni do wejścia.
- Cześć – przywitał mnie buziakiem w policzek. Poczułam
zapach jego zniewalających perfum.
- Chcesz coś do picia?
- Nie, dzięki. Myślę, że możemy teraz iść już na zakupy, a
potem pójdziemy na kawę.
Przystałam na jego pomysł z wielką chęcią. Jack ostatnio
zobaczył leżącą na stoliku długą listę książek, potrzebnych mi na uniwerek,
wykładowca kazał każdemu koniecznie kupić wszystkie z nich, twierdząc, że bez
nich nie będziemy mieli możliwości pracy. Chłopak sam zaproponował wybranie się
ze mną do centrum handlowego, w którym znajdowała się wielka księgarnia i
zaoferował pomoc.
Tak więc założyłam nowe czarne lity, kurtkę khaki i
zarzuciłam na ramię rudą torebkę, gotowa do wyjścia zerknęłam na przyjaciela.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział, przyglądając mi się
zaciekle, gdy szliśmy w kierunku centrum.
Po kilku minutach doszliśmy na miejsce, Jack poprowadził mnie
do księgarni. Pokazałam mu listę.
- Dobra, weźmy się więc do roboty – powiedział, biorąc mnie
za rękę i prowadząc do działu z poezją.
Ku mojemu szczeremu zdziwieniu Walker wcale się nie niecierpliwił
i sam bardzo pomagał szukać wymaganych książek, w dodatku nosił je wszystkie,
chodząc za mną krok w krok i co chwila rozśmieszał.
- Widzisz tamtego gościa w okularach? – kiwnął głową na
grubego pana w okrągłych szkiełkach na nosie. – On ma minę w stylu ‘zjadłbym
bigos, ale będę mieć po nim niestrawność’.
Wybuchłam niepohamowanym śmiechem, a kilka osób będących w
księgarni zmroziło mnie wzrokiem.
- Rany, ci ludzie to istni snobi – powiedziałam, szczerze
przejęta, tym razem to przyjaciel zaśmiał się cicho.
Po trzydziestu minutach intensywnego szukania miałam
wszystkie potrzebne artykuły. Po zakupach Jack zaprosił mnie na obiecaną kawę.
- Chętnie – odparłam na jego propozycję, bo przecież co
miałam robić sama w wielkim domu? Oglądać film, czy czytać gazetę? Nic z tego,
wolę towarzystwo kolegi.
- Więc chodźmy! – Walker z łatwością podniósł z ziemi dwie
wielkie papierowe torby załadowane książkami i brulionami. Spojrzałam na niego
nieco troskliwym wzrokiem, pytając:
- Może ci pomogę? Wezmę chociaż jedną – wskazałam na pakunek.
Jack zaśmiał się radośnie.
I niespodziewanym ruchem podniósł mnie wolną ręką, i
przerzucił przez ramię. Walnęłam go lekko w plecy.
- Ej, postaw mnie!
Posłusznie odłożył mnie na ziemię.
- Teraz widzisz? Jesteś dla mnie leciuteńka, tak samo jak i
te torby.
- Ile masz wzrostu? – zapytałam, szczerząc zęby.
- Marne dwa metry.
- Naprawdę?
- Nie, na żarty – obruszył się.
- Oj dobra, wierzę ci przecież – musnęłam ustami jego
policzek w ramach przeprosin. Od razu się rozchmurzył.
Może i miał dwa metry, ale nie wyglądał jak wielki chudy
patyczek. Wręcz przeciwnie, był szczupły, ale nie mizerny, jak większość
wysokich chłopców. Przyjrzałam mu się dokładniej, cienka koszulka opinała się
na jego umięśnionym ciele. Do tego jego szatynowy odcień włosów i lazurowe
oczy, w których można było utonąć. Zachwiałam się lekko.
Co ja wyprawiam?
- Em, Allie? – zapytał chłopak, widocznie zamyśliłam się, nie
odpowiadając – Co chcesz do picia?
Zamówiłam gorącą czekoladę, Walker wolał mocną, czarną kawę.
- Dziękuję Ci, za dzisiejszą pomoc – powiedziałam, popijając
parujący napój. – Sama szukałabym tego trzy razy dłużej, nie wspominając już o
dostarczeniu do domu!
Jack dał mi pstryczka w nos.
- Nie ma sprawy, mała.
Wyglądaliśmy przez okno, pogrążeni w cichej rozmowie.
- A co planujesz za kilka lat? – zapytałam ciekawa.
Intrygowało mnie to, co on planuje. Czy ma jakieś ambicje,może chce wyjechać?
- Chcę dostać się do zawodowej kadry Brytanii, a obecny klub
mi odpowiada. Wysoki poziom, nie marnuję się – dodał, podkreślając śmiechem
przejaw próżności. Taki właśnie był. Przystojny, pewny siebie i bardzo uroczy.
Jack był wyjątkowo zabawny i dawał mi nieuzasadnione poczucie bezpieczeństwa.
Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej? – A Ty? Co planujesz? Małżeństwo,
dzieci?
Oboje rozbawieni, po raz kolejny dzisiejszego dnia -
zaśmialiśmy się.
- Nie, najpierw studia i praca. Najlepiej napisanie książki.
Potem mogę pomyśleć o rodzinie, mam przecież dopiero dziewiętnaście lat!
- No tak, masz rację, młoda
– zażartował, podkreślając ostatnie słowo.
- Jesteś starszy tylko o rok, to nie znaczy, że lepszy! –
zawołałam oburzona.
~Jack~
Kiedy pomogłem Allie zanieść zakupy do domu wróciłem do
siebie.
Rozłożyłem się na kanapie, rozglądając po salonie.
Co mi po dużym, pięknym domu, skoro mieszkam w nim sam?
Uderzyłem ze złości pięścią w szklane drzwi. Przecież mógłbym
tyle jej dać! Zapewnić coś, czego on nie może. Byłbym cały czas przy niej,
dbałbym o nią, kupował wszystko na co tylko ma ochotę. Teraz nie będzie go dwa
miesiące, ale i tak zaraz wyjedzie pewnie na pół roku, albo i więcej!
Szkło rozsypało się po podłodze, przecinając moją rękę w
kilku miejscach. Otarłem krew, ból mi nie przeszkadzał, niemal go nie czułem.
Będąc ze mną budziłaby się codziennie obok mnie. Ja szedłbym
na trening, a ona na studia, reszta czasu byłaby tylko dla nas.
Do torby sportowej cisnąłem adidasy i ubranie na zmianę.
Zarzuciłem ją na ramię i wyszedłem na siłownię. Byle tylko uciec od złych myśli
i ‘co by było gdyby’.
Czerwona ciecz lała się po mojej dłoni coraz bardziej.
Kocham ją, tak bardzo ją kocham…
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka! Dzięki wam, dzięki waszym komentarzom dostałam kopa i natychmiastowo napisałam rozdział osiemnasty. Bardzo Wam dziękuję.
Wreszcie mamy weekend! Cóż, ten tydzień dla mnie był naprawdę ciężki. A jak Wam minął ten tydzień szkolny?
Pod tym rozdziałem proszę o osiem komentarzy - zjawi się wtedy następny rozdział, zawierający powrót Zayna... Let's go!
ciekawy rozdział :) czekam na nn ;) / Martyna
OdpowiedzUsuńDziękuję, Martynko :*
UsuńKocham cię, ale jak Zayna nie będzie to zabiję cię we śnie tak jak Freddy-serio! ;p-, ale rozdzialik jak zwykle BOMBOWY!!! ^^
OdpowiedzUsuńPs. Rozpiszę ci się w komentarzach dopiero w Halloween, za co ogromnie przepraszam ;c
Ps2. Pisz szybciutko nn ;*
Więc zastosuję się do Twojego polecenia, bo będzie ze mną kiepsko! :DD
UsuńDobrze, dla mnie i tak jest ważne, że pamiętasz o mnie :**
hahaha!!! fajny uuu... coś nam Walker'ek się wkurzył a Allie ciągle pozytywy w nim widzi - ohh oby malik wracał prędko ;)
OdpowiedzUsuńczekam na rozwinięcie i długi rozdział :* ~~ Petit
Hhahahahha, jesteś urooocza! *__*
UsuńJak zwykle rozdział jest rewelacyjny <3
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego rozdziału z powrotem Zayna :)
Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę! ;*
UsuńŚwietny rozdział.^^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że teraz rzadko dodaje komentarze ale ta szkoła mnie już dobija. Nie mam już na nic czasu.:c
A więc już nie mogę się doczekać powrotu Zayna.♥
Czekam na następny rozdział.:D
Życze weny.:**
Ojj, wiem coś o tym :cc
UsuńAle głowa do góry i motto 'byle do weeknedu'! :))
Dziękuję bardzo :*