czwartek, 24 października 2013

Rozdział 28

*

- Jakie masz na dziś plany? – zapytał mnie Zayn, kiedy jedliśmy śniadanie.
- Muszę skończyć referat i idę na kawę z Jake’iem.
- Jake? Kto to? – jedna brew mulata powędrowała do góry, a mina nie wyglądała na szczęśliwą.
- Studiuje ze mną, jego tata jest lekarzem. Nie chcę iść do szpitala, Jake podrzuci mi moje wyniki badań.
Nie kłamałam, to najszczersza prawda! Kolega obiecał, że załatwi mi tą teczkę z wszystkimi dokumentami, abym nie musiała biegać i błagać wrednych pielęgniarek o pojedyncze kwitki.
- Jeśli tak to wygląda, to się zgadzam – na twarzy mojego chłopaka gościł kuszący uśmiech.
Zaczął zarzucać na siebie kurtkę i całować mnie na pożegnanie. Teraz nasze życie wyglądało o wiele lepiej, chłopcy nagrywali płytę, co oznaczało, iż pan Malik więcej przebywał w domu, niż pod czas trasy. Cóż, dużo więcej!
- Kochanie, o której będziesz?
- Nie wiem, zależy, jak będzie nam szło nagrywanie. Postaram się jak najszybciej.
Po pięciu minutach od jego wyjścia dostałam smsa.
Już tęsknię, chyba będę szybciej, niż planowałem,
Zayn.

Na mojej twarzy zagościł uśmiech.
Za kilka minut i ja wyszłam z domu, aby spotkać się z Jake’iem. Czekał już na mnie.
- Witam panią.
- Cześć, Jake. Idziemy?
Chłopak wesoło przytaknął i wziął mnie pod rękę, roześmiałam się.
- Masz coś przeciwko? Znaczy, może masz rację, jesteś dziewczyną gwiazdora i…
- Daj spokój – zaoponowałam. – Chyba ludzie mają trochę poczucia humoru?
- Wieeesz, różnie bywa!

Opowiedziałam mu całą historię z operacjami i szpitalem, Jake pokiwał głową.
- Czyli tak to wygląda. Z mojej perspektywy nie za fajnie.
- Z mojej także – ponownie się zaśmiałam. – Co u ciebie?
Chłopak zaczął opowiadać o imprezach, klubach i natrętnych panienkach.
- Impreza przez całe życie – dodał, mając na twarzy ujmujący uśmiech.
Zaprzeczyłam.
- Twoje życie to jedna wielka impreza – na moje słowa oboje wybuchliśmy śmiechem.

*

Allie ze spotkania z kolegą wracała w naprawdę dobrym humorze, jedyną rzeczą, jaką chciała teraz robić to czekać na Zayna. Otwierała drzwi do domu, ale usłyszała swoje imię, odwróciła się.
- Jack! Wejdziesz?
- Nie dzięki, ja tylko na chwilę. Chciałem się  pożegnać – powiedział chłopak z półuśmiechem na twarzy.
- Pożegnać?
Rudowłosa odgarnęła włosy z twarzy i ponownie spojrzała na przyjaciela.
- Tak, ja wyjeżdżam… - zrobił na chwilę pauzę, poczym znów zaczął mówić. – Dostałem się do lepszego klubu, wyprowadzam się do Barcelony.
Oczy dziewczyny stały się szkliste, a po policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Mówiłeś, że tu ci dobrze, że nie chcesz nic więcej, że…
- Mówiłem. Ale za bardzo cię kocham. Za bardzo, Allie.
- I dlatego wyjeżdżasz? – zapytała po raz kolejny.
- Nie rozumiesz? Patrzenie na ciebie sprawia mi radość, a jednocześnie ból. Co z tego, że teraz się do mnie uśmiechasz, kiedy za pięć minut będziesz całować jego? Na samą myśl… - przeczesał włosy nerwowym ruchem.
- Czego ode mnie oczekujesz, Jack? – złapała go za koszulkę i przytrzymała ją opuszkami palców. – Przepraszam za to, jaką krzywdę ci zrobiłam! Zraniłam cię, wiem!
- To nie twoja wina.
Walker chwycił ją za podbródek, aby na niego spojrzała, jej twarz zalewały łzy, po jego policzku także płynęła słona ciecz.
- Jeżeli on cię skrzywdzi, jeśli on coś ci zrobi, przyjedź do mnie.
Delikatnie przytrzymał jej twarz i ją pocałował, krótko i namiętnie.
- Zawsze będę na ciebie czekał.
Wyszedł poza bramę, po kliku sekundach zniknął z pola widzenia Allie.
Dziewczyna weszła do domu i zsunęła się po drzwiach, twarz ukrywając w dłoniach.
- Dlaczego wszystko musi być takie trudne?! – krzyknęła, a po pustym domu rozległ się dźwięk torby rzuconej o ścianę.

~Alex~
- To chłopiec – Liam kłócił się ze mną.
- Nie, dziewczynka!
- Chłopiec.
Spojrzeliśmy na siebie i wymówiliśmy w tym samym czasie.
- Bliźniaki?
Zaśmialiśmy się radośnie. Nigdy nie pomyślałabym, że szukanie wózków i imion dla dzieci w wieku dwudziestu lat może byś tak wspaniałe… ale dzięki Liamowi tak jest. Mój chłopak pomógł mi przejść trudną chwilę i bardzo mnie wspiera, każdym swoim ruchem i słowem udowadnia, jak bardzo nas kocha. Tak, nas.
- Beżowy czy granatowy? – wskazałam na katalog z pięknymi wózeczkami dla maluchów.
- Granatowy – odparł zaabsorbowany Liam.
- A może beż?
- Nie musisz decydować teraz, mamy jeszcze czas.
- Najlepiej zapytam Allie – uznałam, a chłopak przytaknął.
Właśnie, a co u rudzielca? Najlepiej do niej zadzwonię.
- Hej, Alls! Co porabiasz?
- Leżę, próbuję się uczyć, ale Zayn skutecznie m to uniemożliwia – odezwała się przyjaciółka po drugiej stronie.
- Okey, nie chcę wiedzieć w jaki sposób. Masz dziwny głos, wszystko dobrze?
Znałam Rudą, od razu widać, że coś nie tak. A raczej słychać.
- Pewnie, a czemu ma nie być? Jak się czujesz?

Gadałyśmy kilka minut, aż w końcu poszłam się wykąpać. Po ciężkim dniu przygotowań do bycia mamą. 




-----------------------------------------------------------------------------------------------------
CZEŚĆ, DZIEWCZYNY! 
Poprzedni, krótki rozdział wynagradzam dodaniem tego, mam nadzieję, że się spodoba :*
Mam też dla Was zadanie! - Proszę, abyście w komentarzu napisały mi pomysł na wasz 'wymarzony, fajny' rozdział. Obiecuję, że podejmę się podjęcia każdego pomysłu! 
Dziękuję, kocham ♥

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 27

*

Nicole siedziała z Louim przed laptopem, wesoło komentowali wypowiedzi gwiazd i odpowiadali fanom. Gdzieś w środku dziewczyny zapaliła się żaróweczka, mówiąca: ‘teraz, Nicole, to dobry moment’.
- Louis, ja…
- Tak, słoneczko, wiem, że mnie kochasz – przerwał jej całkowicie radosny Tomlinson.
- To też, ale chciałam cię powiedzieć, że.. po prostu myślę, nad rzuceniem studiów.
- No, wreszcie! Myślałem, że nigdy się nie zdecydujesz!
Nicole spojrzała na niego szczerze zadziwiona, natomiast chłopak przygarnął ją do siebie.
- Daj spokój, nie potrzebny ci dyplom. W szczególności, kiedy ten czas możesz spędzić ze mną!


Allie próbowała wstać z łóżka, jednak Zayn skutecznie jej to uniemożliwiał.
- Jeszcze chwilka… - ściskał ją mocno. – Nie będzie cie, aż pięć godzin, chodź tu do mnie!
I znowu ją czule całował.
- Dlaczego masz takie niezwykłe przypływy miłości, kiedy ja akurat muszę być już na zajęciach?
- Tak wyszło – wyszczerzył rządek białych ząbków z szczerym uśmiechu.
Wyrwała się z jego ramion i pobiegła do łazienki. Wyszła z niej dopiero, gdy minęło pół godziny, znudzony mulat marudził.
- Kochanie? Długo jeszcze? Chcę cię odwieźć.
- Już idę!
Niejeden uznałby, że wygląda jak milion dolarów. Kremowy sweter idealnie komponował się z płomiennymi włosami, czarne rurki opinały się na zgrabnych nogach, które wydłużały rude botki na wysokim obcasie.
- Naprawdę, zamierzasz iść tak ubrana?
- Źle wyglądam? Wiedziałam, że ci się nie spodoba, zaraz wracam, pójdę się przebrać...
Już chciała wyjść, ale Zayn złapał ją za nadgarstek.
- Nie to chciałem powiedzieć. Jesteś po prostu za piękna.
- Doprawdy? – zaczęła się z nim droczyć.
Wsiedli do samochodu, a po kilkunastu minutach znaleźli się pod uczelnią.
- Poproszę buziaka – chłopak wskazał na policzek, potem na drugi i na usta. – I jeszcze tu.

~Allie~
Weszłam do Sali, w której miałam mieć teraz wykład. Głupio się czułam, jako ‘rodzynek’, w mojej grupie byli sami chłopcy i zawsze napawało mnie to dziwnym uczuciem.
Usiadłam na miejscu, koło Jake’a.
- Cześć, mała. Jak się czujesz? – szepnął do mojego ucha. Dawno nie gadaliśmy, pewnie był ciekawy, co się stało, że tak nagle odcięłam się od leków.
Zaśmiałam się cicho.
- Długa historia.
Kiedy zajęcia się skończyły, wyszłam z nich razem z kolegą.
- Skoro długa, to idealny pretekst na kawę. Może jutro? – zaproponował Jake.
- Z chęcią, do zobaczenia! – pocałowałam go w policzek i wyszłam na dziedziniec.
Miał tam czekać na mnie Zayn, ale… zamiast niego oparty o swojego jeepa stał Niall. Podeszłam do niego szczerze zdziwiona, bo przecież nie znalazł się tu przez przypadek.
- Hej, Alls – przytulił mnie Nialler. – Zayn nie mógł przyjechać. Musi zrobić jakąś korektę w swojej solówce do nowego albumu. Więc przyjechałem po ciebie, jesteś zła?
Zrobiło mi się ciepło na sercu, że zawsze mogłam liczyć na blondynka.
- Zła? Skąd przyszło ci to do głowy! To bardzo miła odmiana.
Horan się zaśmiał.
- To co? Może pojedziemy do nas? Dawno nie rozmawialiśmy.
- Jestem za! – odparł zadowolony Horan.

*
Rudowłosa i Niall pili herbatę w ogrodzie. Rozmawiali o wszystkim, jak prawdziwi przyjaciele, co chwilę przerywając konserwację wesołym śmiechem.
- Przyznaj się, na pewno ci się podoba jakaś ślicznotka! – zawołała Allie, bardzo chciała, aby Nialler był szczęśliwy, zasługiwał na to.
- E tam, daj mi spokój, głuptasie!
Rudzielec zmrużył podejrzliwie oczy.
- Dobra, masz mnie – mówił, jakby nieco smutniejszy. – Ale nie jest to odpowiednia osoba dla mnie. Ona ma już kogoś i… nie chcę się wtrącać w jej życie.
Dziewczyna złapała go za dłoń.
- Mogę ci jakoś pomóc? Coś zrobić?
- Nie – Horan wymusił uśmiech.

Lecz w tym samym czasie pomyślał, że nawet gdyby odwzajemniała jego sympatię to nie mogłaby mu pomóc. Ona go tylko lubiła, Zayna darzyła uczuciem.





----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem, że krótki, wiem, że beznadziejny... :cc 

środa, 16 października 2013

Rozdział 26

*

Zayn zaniósł, śpiącą Allie do sypialni, usnęła na stojąco, opierając głowę o jego ramię. Następnie powrócił do Jacka.
- Ona ma rację – powiedział. – mamy o czym rozmawiać.
- Owszem.
- Więc słuchaj, kochaneczku. Jestem ci wdzięczny, iż zająłeś się nią, kiedy mnie nie było. Ale teraz już jestem, wróciłem i nie musisz się martwić, zatroszczę się o swoją dziewczynę.
- Kocham ją – Jack ukrył twarz w dłoniach, poczuł się słaby, jedyne czego chciał to Allie.
- Ja też. I dlatego nie pozwolę ci jej dotknąć. Miałeś swoje pięć minut.
Mulat w tym momencie był oschły, musiał, chodziło o jego księżniczkę.
- Ty nic nie rozumiesz! – Walker podniósł głos.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo to rozumiem! Chcę, żebyś dał nam spokój… proszę.
Oczy Jacka zakryte były szklistą mgłą, czuł się, jakby Zayn powoli wbijał mu sztylet w serce.
- Mogę się z nią widywać? – zapytał.
- Czego ty ode mnie oczekujesz? Że pozwolę ci do nas przychodzić, wszędzie ją zabierać? Nie rozumiesz, że twoje uczucie będzie wtedy rosło? Z każdym spojrzeniem, z każdym dotykiem. Nie chcę, abyście się spotykali.
Podał piłkarzowi dłoń na pożegnanie i szybko zamknął za nim drzwi. W każdym przypadku, gdyby tak postąpił – miałby wyrzuty sumienia. Teraz tak nie było. A nawet jeśli, tliła się w jego sercu jakaś nutka wyrzutów, to rozmyła się natychmiastowo, gdy ujrzał słodko śpiącą Allie.


~Alex~

Siedziałam w kuchni i piłam poranną kawę. Zastanawiałam się, co dziś porabiać, ponieważ Liam miał wywiad z chłopcami.
Poczułam oddech mojego chłopaka na moim policzku, ucałował go czule, poczym wyrwał mi kubek z dłoni.
- Nie możesz pić kawy – przestrzegł, wymachując groźnie palcem.
- A ty nie możesz traktować mnie, jak dzieciaka – burknęłam w odpowiedzi.
- Ależ kochanie! Ja cię tak nie traktuję, po prostu jesteś w ciąży.
- Liam? Podwieziesz mnie do lekarza?
- Oczywiście – odparł z uśmiechem. – Zbieraj się, jedziemy.

~Allie~

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Uhh, ostro musiałyśmy zaszaleć. Zayna nie było, a na stoliku nocnym leżała karteczka i butelka wody. Świetnie, pojechał na wywiad.
Powoli zwlekłam się z łóżka, a gdy myłam zęby, zadzwonił telefon.
- Tak, Alex?
- Cześć, kochanie, męczy kacyk? – odezwała się przyjaciółka po drugiej stronie. Byłam pewna, że w tym momencie na jej twarzy gości łobuzerski uśmiech.
- Bardzo śmieszne, mamusiu. Co słychać?
- Właśnie wracam od lekarza… wszystko w porządku. Pójdziemy razem na lunch?
- Pewnie – podobała mi się ta propozycja.
Pospiesznie związałam włosy w koka i wrzuciłam na siebie czerwoną koszulę.

*
- Martwię się o Alex – powiedział zestresowany Liam, kiedy chłopcy siedzieli w garderobie.
- Dlaczego?
- Nie dba o siebie, rano piła kawę i…
- Rany, przesadzasz, stary – Hazza poklepał go po ramieniu. – To dopiero drugi miesiąc.
- Łatwo ci mówić, wiesz?
- Harry ma rację, dramatyzujesz, chłopie – wtrącił się Niall.
- To wcale nie jest takie proste. Kocha ją i chce, jak najlepiej dla niej. Poza tym Alexandra jest w ciąży, nic dziwnego, że się wkurza – powiedział rozradowany i pełen energii Zayn. Zgoda z Allie dała mu takiego kopa, iż był teraz w stanie przenosić góry.
- Dobrze mówi – zgodził się Louis, wskazując na Malika marchewką.
W drzwiach ukazała się jakaś kobieta.
- Chłopcy, wchodzimy na antenę.
- Ohh, really? – westchnął Lou, głaszcząc niedojedzone pomarańczowe warzywo.

W tym czasie dziewczęta spacerowały po uliczkach Londynu.
- Ale mam kaca! – wrzasnęła Nicole.
- Błagam, mów ciszej – mruknęła Rudowłosa.
Alexandra się roześmiała, gdyby nie była w ciąży jej reakcja byłaby taka sama.
- Alex, co z twoimi studiami?
- Nie mogę kontynuować nauki.
- Ale ci zazdroszczę – mówiła blondynka. – Przed nami egzaminy, referaty i inne duperele, a ty będziesz sobie leżeć w domku.
- Nicole, bądźmy szczere, nigdy nie lubiłaś się uczyć. Po co studiujesz?
Dziewczyna wzruszyła ramionami, a na jej twarzy powstał grymas.
- Myślę nad rzuceniem szkoły.
- Chyba żartujesz – wyparowała Allie. – Nie mówisz poważnie, prawda?
- Alls, nie wiem, czy kiedyś mówiłam poważniej.
Ruda westchnęła ze zrezygnowaniem.
- I co zamierzasz dalej robić?
- Będę siedzieć w domu.
- Ja będę mieć zajęcie – Brunetka wskazała na brzuch. – Ale ty? Możesz zdobyć dobre wykształcenie i chcesz to porzucić?
- Bez urazy, ale nie popieram tego.
- Tak naprawdę, to co wam do tego? – jęknęła Nicole, ale zaraz ugryzła się w język.
- Masz rację, jesteś dorosła – odparł Rudzielec i zwrócił kroki w kierunku domu.

- O, jesteś wreszcie! – krzyknął Zayn, widząc Allie, wchodzącą do salonu.
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko przytuliła go mocno.
- Hej księżniczko, ja też tęskniłem.
Rudowłosa poczuła, jak bardzo wzbiera jej miłość do Zayna. Uczucie, które czasem towarzyszyło jej przy Jacku było niczym, w porównaniu do tak wielkiego uczucia, którym darzyła Malika.
- Jak minął ci dzień? – zapytał mulat, kiedy przygotowywał gorącą czekoladę.
- Tak sobie… Nicole chce zrezygnować ze studiowania, Alex całkowicie porzuciła myśl o nauce, ale to oczywiste, bo ona jest w ciąży. A Nicole? Powinno jej zależeć choćby na ukończeniu tego roku. Zachowuje się jak dzieciak – wyrzuciła z siebie potok słów.
- Skarbie, Ty i Nicole bardzo się różnicie. Ona mogłaby spędzić dzień na oglądaniu telenoweli, natomiast ty wolisz pisać opowiadanie.
Malik przygarnął rozbitą Allie do siebie i ucałował ją w czoło.
- Zayn? Wiesz, że cię kocham?
- Jeśli tak jest, to musisz zrobić dla mnie jedną rzecz.
Dziewczyna zrobiła krok do tyłu i spojrzała na niego pytająco.
- Nie zamartwiaj się wszystkimi dookoła, nie czuj się odpowiedzialną za wszystkich. Proszę, zrobisz to dla mnie?
Rudowłosa oparła się plecami o ścianę.

- Zrobię, Zayn. 



--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Może się cieszycie, może nie - ale to znowu ja! :D 
Zdrowa, w lepszym nastoju Dominika powraca z nowym rozdziałem!
Mam nadzieję, że każdy napisze swoją opinię, ponieważ ostatnio jest mało komentarzy :c

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 25


*

Chłopak od razu spostrzegł Allie i nikogo nie zdziwiło, że rzucił się za nią biegiem. Rudowłosa pospiesznie wybiegła na ulicę, a dwie przecznice dalej, zatrzymała się z braku sił. Oparła się plecami o jakąś kamienicę, Malik zagrodził jej przejście i ręce oparł o ścianę, jego twarz od jej ust dzieliło kilka centymetrów.
- Puść mnie – powiedziała dziewczyna spokojnie, acz stanowczo.
- Nie.
- Zayn, proszę, puść. Nie zamierzam się z tobą przepychać.
Malik ponownie zaprzeczył.
- Chcę cię przeprosić. Ja… zachowałem się dziecinnie, byłem okropny.
Dziewczyna milczała, a Zayn kontynuował, odgarniając włosy z jej twarzy.
- To wszystko z zazdrości, kocham cię i nie chce cię stracić. Ten cały Jack… to mnie dobija, ale będę o ciebie walczył, choćby nie wiem co. Każda minuta, godzina bez ciebie to istna męka. Przepraszam.
I pocałował ją, tak delikatnie i subtelnie, ją nagle ogarnęła fala gorąca, palce wplotła w jego włosy, chłopak przyparł nią bardziej do ściany, kiedy zabrakło tchu, oderwali się od siebie.
- Ja też przepraszam.

*kilka godzin później*

~Allie~
Liam i Alexandra zaprosili nas wszystkich dziś do siebie. Domyślałam się, o czym pragną nas powiadomić. Bardzo cieszyłam się na tą wizytę, a na moim sercu zrobił się jeszcze cieplej, kiedy ujrzałam Payne’a ściskającego czarnulkę. Mój uśmiech ponownie się poszerzył, gdy Zayn ścisnął moją dłoń, a ja zerknęłam na całą pozostałą szóstkę zgromadzoną w salonie.
- Ale fajnie – mówił podekscytowany Niall. – Dawno tak nie siedzieliśmy razem.
- Fakt – zauważył Lou. – Trochę minęło od tego czasu.
Gawędziliśmy tak sobie, w między czasie pomagałam z Nicole, Alexandrze serwować wszystkim kawę i herbatę. Ale gdy wszyscy już wygodnie zasiedli i obżeraliśmy się z blondynkiem pysznymi ciasteczkami, Liam wyszedł na środek pokoju i pociągnął ku sobie Alex.
- Chcemy wam o czymś powiedzieć – rzekł, a jego oczy pajały szczęściem, tak samo jak i mojej przyjaciółce. Widać, że dużo o tym rozmawiali, wykazali się dojrzałością i sięgnęli po swoje szczęście. – Ja i Alex będziemy mieć dziecko.
Każdy rzucił się do nich z gratulacjami, wszyscy cieszyli się na wieść nowego członka ‘naszej rodziny’. Nikt nie zadawał zbędnych, krępujących pytań.
Chłopcy siedzieli rozradowani w salonie, oglądając film. Ja zaś z dziewczynami piłam sok w kuchni, rozmawiając.
- Cieszysz się? – rzuciła Nicole w kierunku brunetki.
- Na początku było mi ciężko. Ale przyjechał Liam, okazało się, że on tego pragnie i…
- I wszystko nabrało nowego sensu – dokończyłam za nią.
- Mam pomysł. Chodźmy to oblać! – zawołała blondynka.
- Ciąża równa się zero alkoholu – przypomniałam.
- Tak, Alls ma racje, ale w sumie… z chęcią wykorzystam mój ostatni czas na trochę tańca. Wiecie, zaraz będę wielką ciężarówą i nie wpuszczą mnie do klubu!
Zaśmiałyśmy się wszystkie, ale Alex nie rzuca słów na wiatr, tak więc po dwóch godzinach szalałyśmy w klubie.

*
Trójka przyjaciółek bawiła się w najlepsze, równie świetnie się prezentując. Mamusia Alex ubrana była  w koronkową bluzkę i cętkowate legginsy, korzystała z ostatnich chwil noszenia obcasów, Nicole w kolorowej sukience okupowała bar. Natomiast Allie podbijała parkiet w czarno-białej sukience z odkrytymi plecami. Nie było chłopaka, który za nimi by się nie obejrzał, ale cóż, jak się im nie dziwić?
Czarnulka tańczyła z jakimś uroczym blondynem, Nicole co chwilkę zmieniała partnerów, a Rudowłosa kołysała się w takt muzyki w ramionach bardzo przystojnego bruneta, chłopak z uwagą przypatrywał się jej.
- Co pomyśleliby sobie nasi chłopcy? – powiedziała Alexandra, kiedy wreszcie zasiadły nad drinkami w barze.
- Liczy się tu i teraz – odparła bezwiednie Blondynka, a Allie przyznała jej racje, to był ich czas i mogły robić, co chciały.
I tak przy miłej pogawędce w końcu po którymś z rzędu alkoholowym napoju, rozgrzane wróciła na parkiet.
Zatracając się w beztroskim tańcu przy dobrej muzyce, nie zauważył, jak do klubu weszli Zayn, Liam i Louis. Domyślacie się zapewne, dlaczego.
Kiedy Tomlinson zauważył ledwo przytomną Nicole, tulącą się do jakiegoś bruneta, natychmiastowo wyrwał ją z jego ramion.
Alexandra, trzeźwa, wpadła w ramiona swojego Liama.
W tym czasie Malik podszedł do ciemnowłosego chłopaka, z którym tańczyła Ruda, odsunął ją od niego i syknął.
- Łapy przy sobie. Ona jest moja.
Niespodziewanie wziął ją na ręce i zaniósł do auta.
- Skarbie, ja mogę iść sama – powiedziała, a Malik zaśmiał się, nigdy nie widział tak pijanej Allie.
- Tak? A może ja wolę ponieść moją księżniczkę.
Pocałował ją.  Kiedy dojechali do domu, mulat zaprowadził dziewczynę do sypialni i ułożył na łóżku.

Ruda odnalazła pod nim różowego kapcia i przycisnęła go do ucha, myśląc, że jest to telefon.
- TU AKWARIUM, ZGŁOŚ SIĘ RYBA! – Zayn zachichotał. 
Allie była tak bardzo pociągająca, a w dodatku pijana. Przeraziła go myśl, iż ktoś mógłby wykorzystać ten fakt.
- Skarbie, to nie jest komórka, chodź, idziemy spać.
Kiedy dziewczyna zobaczyła, że Malik zmierza w jej kierunku, przycisnęła kapcia jeszcze szczelniej do twarzy.
- OVER, IDĄ PO NAS! ODBIÓR! – i wyrzuciła go przez okno.
Mulat wybuchł kolejną salwą śmiechu i pocałował ją w policzek.
- O, jak miło – rzekła Ruda.
Dzwonek do drzwi obwieścił gościa.
- Pójdę otworzyć.
Malik wyszedł na korytarz, zbiegł po schodach, szybkim krokiem, przechodząc przez salon i wreszcie pociągnął za klamkę.
U progu drzwi ukazał się Walker.
W tym czasie rudzielec powoli schodził po białych schodkach, lekko się chybocząc.
- O, Jackuś! – zaszczebiotała na widok przyjaciela. Chciała przyspieszyć swoje powolne schodzenie, co niemal zaskutkowało bliskim spotkaniem z podłogą. Na szczęście jej chłopak ją przytrzymał, jakby automatycznie znajdując się obok niej.
Natomiast, gdy piłkarz zobaczył bezradną dziewczynę w samej koszulce i podkolanówkach, uśmiechnął się kokieteryjnie.
- Hej, Alls. Widzę, że miewasz się świetnie.
- Ja bym się nie miewała? – zachichotała w odpowiedzi.
- Jak widzisz, wspaniale radzi sobie bez ciebie – mówił Zayn przez zaciśnięte zęby – więc możesz już iść.
Jedna brew Jacka powędrowała ku górze.
- Właśnie widzę. Tak wspaniale, że aż się przy tobie upija.
- Nieeeee – odparła dziewczyna, wesoło się śmiejąc. – oblewałyśmy! Alex jest w ciąży.
- Naprawdę? Cudnie – Walker wyglądał na szczerze ucieszonego.
- Super, prawda? A teraz wiesz, co i jak i możesz iść, żegnam.
- Nie wyganiaj go, Zayni – Allie poprowadziła gościa do kuchni. – napijmy się jeszcze winka!
- Skarbie, myślę, iż na dziś starczy.
Evans jakby zignorowała słowa chłopaka i nalała Jackowi whisky.
- Nie, dziękuję – ten także był przekonania, że Rudej na dziś już w zupełności wystarczy. – Zayn ma rację, poza tym jestem samochodem.

- Więc porozmawiajmy.





------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Szczerze mówiąc miałam inne plany - jednak ciężko mi je zrealizować, wiedząc, jak nie lubicie Jacka. Jak widzicie, jest zgoda. Wiem, że się na mnie wkurzycie, że znowu jest Jack. Ale musi być, jeszcze tylko troszkę i zostawi Allie w spokoju, obiecuję! 
Jak mija Wam ten tydzień? Ja mam anginę i nie czuję się zbyt dobrze :c. 

sobota, 5 października 2013

Rozdział 24


*


- CO TO MA BYĆ?! – Zayn rzucił gazetę na kuchenny blat, kiedy następnego poranka, Allie przygotowywała referat na studia.
- Gazeta – odparła ze stoickim spokojem, tym samym szybko, analizując, co za bzdury dziennikarze mogli w niej napisać.
- Tak? – syknął Malik, poczym podszedł do niej, szarpnął za nadgarstek i poprowadził do blatu. Szybko odnalazł artykuł i zdjęcie na którym była Ona. Z Jackiem. Fotografia ukazywała, jak Walker ją przytula do swojego boku, oboje się śmieją.

Podczas pobytu Zayna Malika w dwumiesięcznej trasie koncertowej, jego śliczna dziewczyna, Allie Evans nie zamierza nudzić się w domu. Pod nieobecność chłopaka świetnie bawi się w innym towarzystwie, równie zniewalającym, co Zayn. Nikogo to oczywiście nie dziwi, bo dlaczego tak urocza studentka miałaby poprzestawać na jednej zdobyczy? Owym kąskiem jest Jack Walker we własnej osobie, jeden z najprzystojniejszych piłkarzy świata. Widać, że para świetnie się bawi. Z poprzednich źródeł informacji wiemy, iż zainteresowani się przyjaźnią. Jednak nie wygląda to na przyjacielskie spotkanie. Co na to Zayn?” – mówił fragment reportażu.

Rudzielec zaśmiał się kpiąco. Jak można w ten sposób niszczyć ludziom życie? – pomyślała o dziennikarzach i paparazzi.
- I ty się jeszcze śmiejesz? – krzyknął przejęty Zayn.
- Owszem, przecież to brednie.
- Artykuł tak, ale zdjęcie mówi samo za siebie.
- Skoro tak sądzisz. Zayn, skarbie – uniosła gazetę i wskazała na fotografię. – przecież to nic takiego, zwykły, przyjacielski uścisk.
- Nie! Nie wierzę w to! – ton jego głosu podnosił się, aż do krzyku. – Nie jestem ślepy.
- Nie zachowuj się, jak dziecko! – dziewczyna broniła swoich racji zaciekle, nie zamierzała się poddać, w dodatku zirytowała ją reakcja jej chłopaka.
- Ja się zachowuję jak dziecko? Ja?!
- Tak, właśnie ty!
- Dziwne – odciął się jej. – A przecież to ty obściskujesz się z innymi, kiedy to ja jestem w pracy! Więc kto zachowuje się jak dziecko?
- Nie obściskuję się z nikim, przecież ci mówiłam. Nadal nie rozumiesz?
- Nie rozumiem, Allie. Dobrze wiem, że Jack chce położyć na tobie łapska! Nie dopuszczę do tego!
- Nie? To po co to robisz? – łzy zaczęły zbierać jej się w kącikach oczu.
- A chcesz tego? – wrzasnął, podnosząc się z krzesła i wskazał na drzwi. – To proszę bardzo, droga wolna!
- Tak? Jesteś tego pewny?
- Jestem pewny, mam dość myślenie ciągle, czy ktoś mi ciebie nie zabierze! Idź, leć do tego swojego mięśniaka!
- Nie jestem przedmiotem, kiedy w końcu to sobie uświadomisz? – szepnęła, wychodząc z domu, poczym trzasnęła drzwiami z całej siły. Łzy lały jej się po twarzy.
W październiku panował niezwykły chłód na dworze, tak, jak to zwyczajnie w Londynie. Nie padał deszcz, lecz wiatr wiał mocno, poruszając gałęziami drzew. Rudowłosa szła pustymi chodnikami, ubrana jedynie w sam sweter i jeansy. Ręce chowała w rękawy, a tusz, którym rano umalowała rzęsy, znajdował się teraz na jej wychłodzonych, od niskiej temperatury policzkach, wytarła szybko z nich tusz, aby nie zwracać zbytniej uwagi przechodniów.
W pierwszej chwili chciała porozmawiać z Nicole, czy Alex, ale przypomniała sobie, że chłopcy przylecieli dwa dni temu i chcą się nimi nacieszyć. Po co miałaby im przeszkadzać? Postanowiła pogadać  z nimi jutro.

~Jack~
Oglądałem mecz w telewizji, kiedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Powoli zwlekłem się z łóżka, zaglądając najpierw do łazienki, aby przejrzeć się w lustrze. Po wczorajszych naprawdę ciężkich do późnej godziny treningach nie doszedłem jeszcze do siebie. Jednak nie było tak źle, jak myślałem, wory pod oczami nie były już, aż tak duże. Przeczesałem włosy ręką i poszedłem otworzyć drzwi.
Kto przed nimi stał? Najsłodsza istota na świecie, wzrok miała wbity w czubki butów, a dłonie ukryte w rękawach swetra, kiedy podniosła oczy na mnie, natychmiast zrozumiałem, że płakała.
Kiedy Allie opowiedziała mi całą zaistniałą sytuację buzowałem od wściekłości. Co za skończony kretyn! Nie mam prawa nawet jej przytulić, a w dodatku, zamiast wytknąć to mi, to robi awantury niczemu winnej dziewczynie?!
- Ja… nie powinnam do ciebie przychodzić – wyszeptała, a po jej policzku spływała pojedyncza łza.  – źle zrobiłam… przepraszam.
Zerwała się z krzesła i chciała wyjść z mieszkania, ale zagrodziłem jej drogę.
- Zostaniesz dziś u mnie, a potem pomyślimy, co dalej – ucałowałem ją w czubek głowy.

~Allie~
*trzy dni później *
Weszłam do domu, a kiedy upewniłam się, że nie ma jeszcze Zayna pobiegłam na górę. Spakowałam do torby kilka rzeczy i trochę ubrań. Tak, na razie tyle mi wystarczy.
Dom był w kiepskim stanie, salon pozagracany papierkami i śmieciami, a w kącie leżał pobity wazon.
Wybiegłam z niego, nie chcąc myśleć o tych wszystkich nie przyjemnych sprawach, które spotkały mnie kilka dni temu. Udałam się do parku, gdzie siedząc na ławce, wpatrywałam się na samotnie siedzącego chłopca. Usadowił się wśród kolorowych, opadłych liści, brodę oparł o kolanka, miał na sobie czarny, lekko podniszczony płaszczyk i ciemne trampki.
Co taki malec robi samotnie w parku?
Po pewnym czasie, kiedy chłopczyk nie ruszał się z miejsca, podeszłam do niego, niezbyt pewna swoich poczynań.
- Cześć, jak masz na imię? – zapytałam go rezolutnie.
- Leo – odparł nieśmiało, jednak po chwili rozmawialiśmy ze sobą, jak najlepsi przyjaciele. Kiedy zauważyłam, że chłopiec trzęsie się z zimna, podałam mu swoją nierozpoczętą jeszcze gorącą czekoladę.
- Trzymaj, naprawdę dobra.

*
A prawdą było to, że chłopiec nie miał łatwego życia. Mieszkał z rodzicami, którzy niezbyt interesowali się jego istnieniem. Nie przejmowało ich nawet to, czy syn kiedykolwiek wróci cały i zdrowy, lub czy w ogóle wróci ze swoich wędrówek po mieście. Maluch chodził przeważnie głodny, a kiedy upił łyk czekolady, uznał, że zapomniał, jak ona smakuje. Kiedy Allie dowiedziała się kilka faktów z jego życia pospiesznie przeszukała torbę, a gdy w końcu odnalazła portfel, wyjęła z niego kilka banknotów i włożyła mu do kieszeni płaszczyka, Leo odmawiał, ale wreszcie przyjął pieniądze.

W pewnej chwili, rudowłosa zauważyła na końcu parku trzy postacie. Niall, Harry i Zayn, od razu ich rozpoznała, pożegnała chłopca i wybiegła na ulicę.



----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Miałam wolną chwilę i wykorzystałam ją na napisanie nowego rozdziału. Nie robi on szału, aczkolwiek nie jest najgorszy.
Nasza Madzia ma prawo jazdy, zdała za pierwszym razem, więc myślę, że należy się Jej jakiś toast! HIP HIP - HURA! Gratulacje, mała :*

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 23

*

Słońce dopiero wschodziło nad Londynem, kiedy po pięknym domu rozchodził się zapach kawy. Zayn stał oparty o kuchenny blat i z namysłem wpatrywał się w kubek, siorbiąc nietaktownie z niego gorący, parujący napój. Wszystkie jego myśli krążyły koło znanej wam dobrze osobie. Z namysłu wyrwał go dzwonek do drzwi. Szczerze zdziwiony poszedł je szybko otworzyć, by ten ktoś nie zbudził pukaniem Allie.
- Hej, stary – powiedział radośnie Hazza.
- Umm – zdziwiony Malik dobierał słowa. – Cześć, fajnie cię widzieć i w ogóle, ale…
- Wiem, wiem. Godzina. Nieodpowiednia. Wiedziałem, że nie będziesz spał, dlatego jestem.
- Fajnie…
- No, super, nie? – dodał uradowany Harry. – Ja też nie mogę spać.
- Loczek, czy ty coś brałeś? –mulat podrapał się bezradnie po karku.
- Co sugerujesz? – Harruś zerknął na niego wymownie.
- Nic, po prostu… nie ważne!
Do kuchni weszła rozbudzona Ruda, ubrana jedynie w bieliznę i koszulkę Zayna. Płomienne włosy spływały jej kaskadą fal, po jednym ramieniu, aż do końca żeber. Widząc Harrego, zamiast uciec z piskiem, przykrywając całkowicie obnażone nogi, zawołała:
- Harry! – i rzuciła mu się na szyję.
- Cześć, Alls! – przywitał ją równie wesoło a może jeszcze bardziej.
Zayn objął ją jedną ręką w pasie.
- A ja? – wydął wargi i ułożył je w podkówkę. Przytulił swoją dziewczynę. Rudzielec bezradnie wzruszył ramionami.
- Przepraszam, sam widzisz – wskazała na Malika. – Mam w domu małe dziecko.
Po chwili siedzieli w trójkę na kuchennych blatach, pijąc kawę.
- Powiem wam, że… hm, jest mi ciężko samemu – wyznał cicho Harry. – wolałem, kiedy mieszkaliśmy razem.
- Nie ma problemu, jeśli chcesz to możesz wpaść dziś do nas na kolację – zaproponowała mu przyjaciółka.
Jego oczy zalśniły, widać, że doskwierała mu samotność w dużym domu.
- Naprawdę?
- Pewnie, bądź o osiemnastej.

Za godzinę Loczek wyszedł, postanawiając trochę się zdrzemnąć, a Allie udała się do łazienki.
Kiedy stała przed lustrem już wykąpana, robiąc makijaż, do toalety wszedł Zayn.
- Mała, co powiesz na małe zakupy?
- Miałam taki zamiar, muszę kupić jakieś produkty na kolację… ty odpocznij sobie, zostań w domu.
- O nie, kiedy wreszcie przyjechałem do mojej księżniczki mam ją zostawić samą? – zaprzeczył, mocno gestykulując i podkreślając każde słowo.
Po kilkunastu minutach Allie wyszła z łazienki ubrana w czarną koszulę i czerwone rurki, opinające się na jej zgrabnych nogach, na stopach miała szpilki, a na głowie burzę loków. Znudzony Zayn, czekający na nią przed telewizorem w salonie rozdziawił lekko buzię.
- Idziemy? – zaszczebiotała wesoło. Odpowiedział jej czułym pocałunkiem, po czym przygryzł wargę, tak jak miał w zwyczaju. Chłopak chwycił ją za dłoń i poprowadził do samochodu, przedtem, szarmancko otwierając jej drzwi.
- Moglibyśmy się przejść – powiedziała Allie, kiedy jechali do marketu po zakupy.
- Przepraszam, skarbie – Zayn chwycił jej dłoń, a drugą ręką trzymał kierownicę. – Uznałem, że bez sensu chodzić z torbami po mieście.
- No tak, masz racje.
- Wieczorem możemy się gdzieś przejść – otoczył ją czułym spojrzeniem.
Było wcześnie,  więc w sklepach nie było zbyt dużej ilość ludzi, dzięki temu zakupy przebiegły sprawnie. Nim się obejrzeli, Ruda wypakowywała torby w kuchni.
- Co pani podaje na dzisiejszą kolację? – zagaił Zayn, zachodząc ją od tyłu i całując jej szyję.
- Myślałam na jakąś sałatką i… kurczakiem. Ale nie wiem, czy to odpowiednie. Boję się, że za mało wykwintne menu – mówiła przejęta Allie, była przy tym bardzo poważna i nieco zestresowana.
Malik złapał ją delikatnie za nadgarstki.
- Kochanie przestań, to zwykła kolacja. Poza tym, przecież wiesz, że…
- Tak, wiem, że kochasz kurczaka bardziej, niż mnie – stwierdziła Rudowłosa i wróciła do krojenia papryki.
Zayn coś jeszcze mamrotał, ale ona zbyt pochłonięta była przygotowaniem kolacji i myślami.
Gdzieś w tym całym zamieszaniu brakowało jej Jacka.

Po godzinie siedemnastej nowa zastawa leżała na stole, świeże kwiaty dekorowały go, a dom prezentował się wspaniale.
Rudowłosa wpinała kolczyki, kiedy do sypialni wszedł ubrany w koszulę, niezwykle kuszący Zayn.
- Wyglądasz idealnie – wymruczał jej do ucha, przygryzając tym samym płatek jednego z nich.
- Nie podlizuj się – dziewczyna uszczypnęła go w policzek, na co chłopak uniósł jedną brew ku górze. Mocnym ruchem przyciągnął ją do siebie i… zadzwonił dzwonek.
- Oj, jak miło – zachichotała dziewczyna, a Zayn naburmuszony poszedł otworzyć drzwi.
Przywitał go Hazza z butelką wina w ręku.
Ucałował policzek Allie na powitanie, a zaynowi przybił ‘piątkę’.
I mimo, iż była to porządnie przygotowana kolacja, atmosfera była zupełnie rozluźniona, wręcz przeciwnie to wykwintnie udekorowanego stołu i lśniącego mieszkania.
Harry tykał Malika widelcem, na co ten piszczał, jak dziewczynka. Ruda udawała gwiazdę popu, śpiewając do wazonu.

- Dziękuję za zaproszenie – powiedział Styles, ocierając usta serwetką. – To było naprawdę rewelacyjne, Alls.
- Dziękuję, polecam się na przyszłość – odpowiedziała mu promiennym uśmiechem.
- Fajnie było posiedzieć tak znowu razem – stwierdził Loczek, znacznie pochmurniejąc. – Zajrzałem wczoraj Louisa, myślałem, że może obejrzymy jakiś film, ale Nicole wyraźnie dała mi znać, że woli, abym wyszedł – wzruszył ramionami.
Allie go przytuliła.

- Jest mi przykro, Hazz. Dopiero przyjechaliście, pewnie chciała nacieszyć się Louim. Nie gniewaj się na nią. 





------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sieeemczi! Jak leci?
Dziękuję bardzo za skomentowanie ostatniego posta, to naprawdę mi pomogło ♥
Jak podoba Wam się rozdział? Informuję, że im więcej będzie Waszych komentarzy, tym szybciej pojawi się nowy :'))