czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 43


~Allie~
Postanowiłam  wyprowadzić się z Londynu. Nie wiem na ile. Może miesiąc, może dwa, a może rok. Po prostu – uciec. Kolejny wypadek w moim życiu nie był zwyczajnym pechem, to była podpowiedź, że muszę coś zmienić.
Tydzień przesiadywałam w Bradford, razem z rodzicami i Cole’m, ale uznałam, że powinnam wrócić do pracy i zamieszkać gdzieś na stałe.
Wybrałam dalekie od Londynu, malutkie miasteczko nad morzem, gdzie mogła spokojnie pisać i wysyłać prace do redakcji, którą  Zayn poinformował o wypadku. Miałam z nimi wszystko uzgodnione, moim zadaniem była praca w samotności, a kiedy będę w formie – powrót do żywych.
Przez tydzień udawania idealnej formy przed rodzicami miałam naprawdę dość. Nie zapominając, że połamaną nogę miałam usztywnioną jedynie w bandaż, a resztę ciała kompletnie poharataną i nie opatrzoną. Cole również myślał, że miewam się dobrze.
A Zayn… uznałam go za przeszłość. Po wyjściu ze szpitala zdążyłam zabrać dużą część swoich rzeczy, wszystkie dokumenty i zostawiłam mu krótki list. Nie chciałam wracać do niego myślami. Powinien zająć się teraz Perrie.
Wiem, jestem cholerną egoistką.

Wysiadłam z nowego samochodu, który dostałam za utratę poprzedniego. Zaparkowałam przed moim domem. Nie była to willa, w której mieszkałam jeszcze trzy tygodnie temu, ale byłam z siebie naprawdę dumna.
Okolica była przyjemna, mało domów, mało aut, mało ludzi. Właśnie takiego miejsca szukałam! Mój dom był biały, piętrowy, otoczony krzakami pięknych dzikich róż, z tyłu znajdował się spory ogród z drewnianą huśtawką i równo przykoszoną trawą. Od razu zakochałam się w moim nowym miejscu zamieszkania. Wnętrze było cudowne, przyjemne i ciepłe. Od przedpokoju przechodziło się do naświetlonej kuchni, z dużym szerokim blatem i krzesełkami przy nim, był tam też nowoczesny sprzęt kuchenny. Dalej był salon, przestronny i w jasnych barwach, z kominkiem. Mała łazienka na dole i duża na górze. Schody prowadziły do korytarzyku, z którego wyjść można było do pięknej sypialni z ogromnym łóżkiem. Był tam też pokój do pracy i gościnny. Idealnie.
Powoli zwiedzałam dom i zachwycałam się każdym szczegółem. To był mój dom, na który zarobiłam sama, czułam się jak zwycięzca. Potem zaczęłam rozpakowywać rzeczy, miałam za sobą ciężki czas, jedyne czego chciałam to odpoczynek.

*

- Jeden durny list! Kilka słów zapisanych na papierze! Zero wyjaśnień! – chłopak kopnął wazon.
- Zayn, uspokój się! Miała powody, nie uważasz?
W pokoju zrobiło się cicho. Harry spojrzał skupiony na przyjaciela.
- Miała je.
Usiadł na kanapie i twarz zakrył w dłoniach.


Tego dnia Allie postanowiła ruszyć się z domu, chciała idealnie poznać okolicę, słyszała o jakiejś imprezie na plaży. Była to dobra okazja, aby kogoś poznać.
Była połowa czerwca, lecz pogoda nie spisywała się za dobrze. Dziewczyna założyła cienką, czarną kurteczkę, ciemne dżinsy i buty na obcasie. Czuła się dobrze, tutejszy klimat w zupełności jej sprzyjał. Szybkim krokiem wyszła z domu.
Na plaży było mało ludzi, miasteczko liczyło naprawdę niewielu mieszkańców, a z powodu pogody wszyscy tłukli się pod sporą, drewnianą altanką. Z boku paliło się ognisko.
Rudowłosa myślała, że zostanie niezauważona, jednak wszyscy mieszkańcy podeszli do niej i zaczęli Radośnie się przedstawiać, częstować herbatą i ciastkami, dziewczyna już dawno nie czuła się tak naturalnie. Wśród tych ludzi poczuła się swobodnie.

Nie było tu nikogo w jej wieku, a od sąsiadów dowiedziała się, że w mieście nie ma jej rówieśników, z wyjątkiem chłopaka grającego na gitarze. 









-----------------------------------------------------------------------------------------------

Na początku chcę podziękować za dwa komentarze, którymi ucieszyłam się jak dziecko:) Słowa konkretnej, szczerej krytyki, czy uwagi dają naprawdę wiele do myślenia. Nie odpowiedziałam na komentarze, ponieważ moją odpowiedzią na nie jest ten rozdział.
 Jeszcze raz dziękuję - za niemal 10 tysięcy wyświetleń,  czytanie opowiadania i wsparcie ♥
+ kolejny rozdział mam już napisany (dużo dłuższy od tego!), ale od szybkości pojawienia się go zdecyduje ilość komentarzy :)

czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 42

~ Zayn~
W zasadzie to czułem się szczęśliwy. Dlaczego? Może dlatego, że zrozumiałem, jakim idiotą jestem i mogłem działać! Jak na skrzydłach leciałem po MOJĄ Allie. Właśnie! Ciekawe jak jej poszło…
Wysiadłem z taksówki i popędziłem po bukiet kwiatów, kątem oka zauważyłem, że Alls nie wychodzi jeszcze z budynku.

~Allie~
- Gratulacje, panno Evans! Do pracy zapraszam już jutro, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie długa i owocna – szefowa podała mi dłoń i uścisnęła ją lekko.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a ja wybiegłam rozradowana na ulicę. Miałam ochotę tańczyć i śpiewać! A może jeszcze jeść? Tak, od kilku dni nic nie miałam w żołądku, teraz stres znikł. Nie przejmowałam się nawet pierwszym dniem w pracy. Dam radę! Kto, jeśli nie ja?
Pewnym krokiem ruszyłam wzdłuż chodnika, kierując się do samochodu.
Właśnie! Nic nie wspominałam, ale zainwestowałam w mój pierwszy samochód, audi a6 i jestem z siebie dumna, dlaczego? Zarobiłam na niego sama, pracą w wydawnictwie!


*

Allie prowadziła samochód, była zdenerwowana, bo… Zayn się nie pokazał, miała nadzieję, że wpadnie chociaż na chwilę, pogratuluje jej. Początkową radość przyćmił smutek i znużenie.
W tym samym czasie chłopak podbiegł pod budynek siedziby Vogue z bukietem białych róż, widział jednak, jak rudzielec odjeżdża z parkingu, z zawrotną prędkością. Krzyknął jej imię, Allie odwróciła się w jego stronę, lecz z powrotem przeniosła wzrok na jezdnię, nie zdążyła nic zrobić. Rozpędzone porsche uderzyło prosto w jej samochód.
Przeraźliwy wrzask Malika zagłuszył dźwięk gruchotanej stali. Z obu samochodów nie zostało nic. Ludzie zaczęli zbiegać ze wszystkich stron, ktoś krzyczał, inni wzywali karetkę. Totalny chaos ogarnął całą ulicę.
Zayn stał, jak słup, czul jak ziemia osuwa mu się spod nóg, dłonie odmawiają posłuszeństwa i wypuszcza bukiet róż.
Karetka przyjechała. Chłopaka jadącego porsche zapakowano do karetki, jego kolegę… w czarny wór. Widział, jak ratownicy noszami transportują Allie do karetki, widział też, jej zupełnie bladą twarz, była nieprzytomna, w dodatku – zalana krwią.
Usłyszał rozmowy przechodniów, ludzie się rozchodzili, a z chmur malutkimi kropelkami padał deszcz.
Czy ona przeżyje? A gdyby… nie, nie dopuszczał do siebie takiej myśli, lecz z drugiej strony… ten pasażer z porsche… Deszcz zakrył łzy chłopaka.


~Harry~
Gdy dowiedziałem się, co się stało – natychmiast wsiadłem w samochód, odebrałem spod parkingu Zayna, który był kompletnie roztrzęsiony. Machał rękoma i coś tłumaczył, widziałem, jak wyciąga papierosa, nawet nie protestowałem. Wiedziałem, co on musi czuć, bo to samo czułem i ja. Wiedziałem jednak, że Allie chciałaby, aby któryś z nas zachował zdrowy rozum. Musiałem być to, niestety, ja.
Kiedy weszliśmy do szpitala, na pierwszy rzut oka widać było, że coś się stało. Lekarze biegali, siostry krzyczały, byłem przekonany, że  będzie dobrze, przecież musi być. Lekarze walczyli o życie Allie i chłopaka z porsche. Zjechałem po ścianie i ukryłem twarz w dłoniach.


- kilka dni później –

*
Dziewiętnastoletni chłopak, który spowodował wypadek miewał się dobrze. Miał kilka złamań, ale jego życiu nic nie zagrażało. Natomiast Allie… z nią było gorzej. Była w śpiączce, miała połamane żebra i nogę, zwichnięty nadgarstek, wstrząs mózgu. Lekarze twierdzą, że szybko wróciłaby do siebie, gdyby tylko się obudziła. Ale nie budziła.

Alexandra w tym czasie urodziła zdrową dziewczynkę, którą nazwała Nallie i codziennie z Nicole odwiedzały rudowłosą. Ale po kilku dniach entuzjazm, że „wszystko będzie dobrze” zniknął w zupełności. Mała Nallie patrzyła z nosidełka na śpiącą ciocię i dotykała malutką rączką jej gładkiej i białej, niczym śnieg cery. Liam wówczas obejmował Alexandrę i wchodził wraz z rodziną z Sali. Przyjechali też Cole i rodzice rudzielca, mieszkali w domu Zayna, który nie był w stanie nic zrobić, chodził z kąta w kąt. Harry przesiadywał godzinami w szpitalu, przynosił świeże kwiaty i cały czas opowiadał Allie o czymś nowym.

- kolejny tydzień później –

~Allie~

Pamiętam wszystko, o czym mówił Harry, słyszałam jego słowa, czułam łzy Zayna na mojej twarzy i jego dotyk.
Otworzyłam oczy i poczułam niesamowity ból. Tak źle jeszcze ze mną nie było.
- Peszek – mruknęłam do siebie.
Odczepiłam wenflon od ręki i kroplówkę, kilka elektrodów, na stoliku zauważyłam listy, które wrzuciłam do czarnej torby znajdującej się pod moim łóżkiem. Z torby wyjęłam białą koszulkę i czarną bluzę, szybko się ubrałam i cichutko wyszłam z pokoju.

*
 Zayn wszedł do szpitala, poczym skierował swe kroki do sali rudzielca. Ale łóżko było puste, więc opanował go strach. Znalazł lekarza.
- Doktorze, co się stało?! Łóżko jest puste, obudziła się?
- Nie... byłem tam niedawno i pacjentka nadal… sprawdźmy.
Ale dziewczyny naprawdę nie było.
Na szczęście Zayn znał rudowłosą nie od dziś i wiedział, że musiała wyjść.

Zostawił lekarza bez wyjaśnień i pobiegł do domu.





------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Półtora miesiąca przerwy, półtora miesiąca bez komentarzy, półtora miesiąca czekania na motywację.
Półtora miesiąca, który mógł Was zawieść, właściwie zawieść mogłam zawieść ja. 
Tydzień temu były moje urodziny i to podczas nich zdecydowałam się na dalsze prowadzenie bloga, wcześniej - wątpliwości rozrywały mnie od środka. 
Życzę Wam miłego czytania, 

PS. SPRAWDZAM LISTĘ OBECNOŚCI - KTO CZYTA = KOMENTARZ!