*
Zayn usiadł na kanapie. Allie nie odbierała, co więcej, miała
wyłączony telefon.
- Boże, a jeśli ona znów w coś się wpakowała… - chłopak
zaczynał powoli panikować, dochodziła druga w nocy, a jej nie było.
Tego dnia odpuścił sobie, miał nadzieję, że przyjdzie nad
ranem z jakiejś imprezy z Nicole, cała i zdrowa.
Tyle, że rano także jej nie było. Chłopak nerwowym ruchem
przeczesał włosy ręką. Powoli, z namysłem
wykręcił numer do mamy.
- Cześć, jak tam u was? – zagadał wesoło.
- A, dobrze, właśnie szykuję się do pracy – odparła mama
Zayna, lecz po chwili dodała – stało się coś, kochanie?
I mulat już wiedział, że nie ma jej nawet w Bradford.
Allie wyszła na taras
z kubkiem czekolady w ręku. Ze strony oceanu zawiało, co sprawiło, że dziewczyna
automatycznie okryła się szczelniej różowym swetrem.
- 56 połączeń nieodebranych, dziesięć wiadomości… hm,
intrygujące – mruczała pod nosem.
Gdzie jesteś?
Martwię się,
Zayn.
Kolejna była podobnej treści, ale nad ranem Zayna opuściła
cierpliwość.
Do jasnej cholery! Allie, błagam, powiedz, co się dzieje.
Przyjadę po ciebie nawet na koniec świata.
Czy wszystko w porządku?
I kiedy tak czytała
smsy, przyszedł kolejny, jednak nie od Zayna.
Proszę Cię, odezwij się. Nie mogę spać. Co się dzieje?
Odpisz, oddzwoń, daj znak życia.
Harry.
Rudowłosa wpatrywała się we wszystkie te wiadomości oczyma
pełnymi niedowierzania..
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek kolejnego połączenia.
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek kolejnego połączenia.
- Allie?! No, wreszcie, dlaczego nie odbierasz? Gdzie jesteś?
Co robisz? Wszystko ok? Allie! – wrzeszczał Hazza.
- Proszę, nie krzycz. Wszystko dobrze – odpowiadała na
pytania Harrego. – Co? Nie, Harry, nie mów mu! Wiem, ze się martwi, dobrze,
sama mu powiem…
Zayn był na granicy rozpaczy, w końcu zdecydował, zadzwoni do
Jacka.
- Walker! Dobrze, ze odbierasz! Gdzie masz Allie?!
- Co? Boże, chłopie! Zgubiłeś ją?! – wrzasnął niedowierzający
piłkarz. A jego słowa były tak szczere, iż Zayn natychmiast zrozumiał, że nie
ma u niego rudowłosej piękności.
- Nie wróciła do domu… nie wiem, gdzie jej szukać…
- Spokojnie, Zayn. Myśl racjonalnie. Znasz ją, jest
odpowiedzialna. Gdzie mogła pojechać? Nie wiem… macie jakieś swoje ulubione
miejsce? Gdzieś, gdzie spędzaliście czas?
Malik krzyknął do słuchawki.
- Jest, Walker! Jesteś Genialny!
Rozłączył się szybko, wrzucił do torby kilka koszulek i już
go nie było.
Jechał niezbyt długo znaną mu tak dobrze trasą. Byli tam w
ostatnie wakacje, wszyscy, cała paczka. Zaraz po tym, jak Zayn ją spotkał w
Londynie.
To na pewno to miejsce – myślał, jednak cały buzował od
emocji.
Dlaczego wyjechała?
Coś się stało?
Nie chce z nim być? Nie kocha go?
Za dwie godziny był na parkingu, nieopodal domu, który
wynajmowali latem.
Wysiadł z auta, przemierzając piaszczystą plażę, skąpaną w
poświacie księżyca, zastanawiał się, jaka będzie jej reakcja, gdy go zobaczy.
Bo to, że tam była, już teraz zdawało mu się pewne. Kiedy był już blisko,
zauważył rudowłosą dziewczynę na tarasie. Nie widziała go, ale on widział, jak
Allie płacze.
Wszedł po skrzypiących schodkach na drewniany taras i
przykucnął przy niej. Wcześniej pałał złością, jednak teraz na widok jej łez
nie potrafił na nią krzyczeć. Serce zmiękło mu natychmiast, bo zobaczył
cierpienie w oczach dziewczyny. Podniósł lekko jej twarz na swoim reku i
ucałował delikatnie usta.
- Przepraszam, Zayn… tak bardzo przepraszam – była zapłakana,
dłonie trzęsły jej się, jak narkomanowi, pragnącemu więcej amfetaminy. – Nie
chciałam cię skrzywdzić, kocham cię.
- Ciii… już wszystko w porządku, jestem. Nie gniewam się, nic
się nie stało.
Wprowadził ją do saloniku i otulił kocem, zaniósł ją na fotel
przy kominku.
Zajrzał do łazienki, gdzie jego oczom ukazała się strzykawka.
Morfina. Allie znów to bierze? Poczuł, jak przeszywa go ból. Wziął lek do ręki.
Dziewczyna już się uspokoiła, wydawała się być zrelaksowana.
Sama obecność jej chłopaka sprawiała, że czuła się bardzo bezpiecznie.
- Co to jest? Chyba coś mi obiecałaś, prawda? Miałaś o siebie
dbać! To nie jest potrzebne ci do szczęścia. Po to jestem ja – podkreślił
ostatnie zdanie, jednak rudzielec natychmiast zaprzeczył. Chłopak przyjrzał się
uważniej i zauważył, że strzykawka jest załadowana. Poczuł się skrepowany,
zaczął ją przepraszać.
Usiadł przy Allie. Po chwili przypomniał sobie o niepewnej
wiadomości od Nicole i Alexandry…
- Allie… proszę, bądź ze mną szczera. Czy Harry cię
pocałował?
Dziewczyna z początku milczała, potem ogarnęła Zayna czułym
spojrzeniem i przytaknęła.
I do chłopaka nagle coś trafiło. Jak on mógł wątpić w jej
miłość? Wyjechała, bo po tym, co się stało nie potrafiłaby spojrzeć mu w oczy!
jego serce przepełniło gorące uczucie.
- Wracałam do domu… nie było cie, z za rogu wybiegł Harry,
on… on pocałował mnie i…
Ale Malik nie czuł nawet złości, było mu to obojętne.
Obojętne w ogromnym stopniu, bo teraz liczyła się tylko na. Przygarnął ją do
siebie i otarł łzy, spływające po jej policzku.
- Proszę cię, nie płacz. Nie płacz.
- Przepraszam, nie chciałam tego… - powiedziała cicho,
wtulając się jeszcze bardziej.
- Przecież to nie twoja wina, spójrz na mnie – dziewczyna
zrobiła, to, o co prosił. – Dla mnie to nie ma w tej chwili znaczenia. Wiesz
dlaczego? Bo bardzo cię kocham. Powiedz mi… to dlatego tu jesteś?
- Tak, nie zasługuję na ciebie, nie mogę, nie powinnam z tobą
być.
Mulat podskoczył jak oparzony.
- Dlaczego? Błagam, nie rób mi tego! Czy to przez Harrego?
Czujesz coś do niego?
- Nie, oczywiście, że nie – mówiła prawdę, lubiła loczka, ale
tylko jako przyjaciela, nic więcej. – Ale po tym co się stało nie powinnam. Nie
potrafię spojrzeć ci w oczy.
… bo to twój przyjaciel – dodała w myślach.
- Nie przejmuj się nim, ja wszystko załatwię, przysięgam.
Proszę, zostaniesz ze mną?
Dziewczyna spuściła wzrok.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że po tym rozdziale zrozumiecie, iż Allie nie czuje nic do Hazzy.
Znacie ją jako czułą i pozytywną postać, prawda? I tu jest wytłumaczenie, dlaczego nie potrafi spojrzeć Zaynowi w oczy.
PRZECZYTASZ - SKOMENTUJ, PROSZĘ ♥