poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 44

*

Siedziała na plaży, ubrana w luźny szary sweter, w ręku gniotła kartkę, tego dnia nie miała weny, do głowy nic jej nie przychodziło.
Nie usłyszała, jak Cris podszedł i usiadł obok niej, trzymając w reku dwa kubki z gorącą czekoladą. Patrzył na nią zachłannie, lecz jakby niewinnie. Wreszcie go dostrzegła, wyrwana z myśli.
Ahh, Cris… poznała go tamtego dnia na ognisku. Przyjeżdżał tu na wakacje do rodziców, był piosenkarzem, tworzył muzykę, pisał teksty piosenek. Zaraz… czy to nie kolejny muzyk w jej życiu? W każdym razie, Cris Cab był cudowny, znali się zalewnie dwa tygodnie, a już odgrywał niemal najważniejszą rolę w jej życiu. Jako przyjaciel, rzecz jasna.
- Nie rozumiem cię, Alls! – zawołał, udając powagę.
Dziewczyna spojrzała na niego pytająco.
- Zamiast siedzieć i pisać jakieś bzdury, powinnaś biegać ze mną po okolicy, no chodź – zaśmiał się, wpakował ją do swojego starego, błękitnego porsche.
- Błagam cię, jeśli chcesz mnie wywieźć stąd, to chociaż daj mi się przebrać, okay? – jęczała Allie.
Chłopak przymrużył oczy.
- Masz pięć minut!
Rudzielec wyskoczył z auta do domu.
W ciągu kilku sekund dresy zamieniła w krótką, granatową sukienkę i czarne obcasy, szybko podmalowała twarz, chwyciła torebkę i była gotowa do wyjścia.
- Nie jestem z ciebie zadowolony – żartował brunet – prawie siedem minut, to oznacza dwie spóźnienia i karę! – wskazał na policzek, ruda musnęła go ustami, a po jej całusie został różowy ślad na twarzy chłopaka. Dotknął go – ojej, już nigdy nie umyję tego policzka!
Allie zaśmiała się, mówiąc – jesteś stuknięty.
Cały dzień zwiedzali pobliskie miasteczka, Cris znał je na pamięć, jednak uwielbiał widzieć uśmiech na ustach Allie, dlatego uważał, że zamiast spacerować po tej samej plaży, lepiej robić coś innego. Poza tym, dawno nie bawił się tak dobrze.



Po powrocie do domu, rudzielec włączył laptopa i odczytał maila od Harrego. Tak, miała z nim kontakt. Miała go również z dziewczętami, ale nie była gotowa jeszcze na konfrontacje z nimi.
Styles pisał, że mają masę roboty, ale prosił o wizytę Allie w Londynie. Domagał się tego, żeby on sam mógł do niej przyjechać. Ale ona wolała jeszcze poczekać. Czy wszystkie sprawy zawsze musiały ciągnąć się za nią? Była szczęśliwa, ponieważ Harry się zakochał. Zabiegał o względy jakiejś tancerki, a ruda była tym urzeczona. Wreszcie mogłaby komfortowo czuć się u boku Loczka, którego uczuciowe myśli zaprzątałaby inna dziewczyna.
W tym momencie zadzwonił jej telefon. Kto dzwonił? Zayn. Po raz dziesiąty tego dnia. Wiedziała, że postąpiła źle, bo potraktowała go niejasno, nie dała mu wyboru. Dziś, postanowiła zdobyć się na odwagę i odebrać.
 - Halo, Allie? Gdzie jesteś, co robisz?!
- Oglądam Twoje zdjęcia z Perrie z dnia dzisiejszego.
Na Internecie pojawiły się fotki Malika spacerującego po mieście z panną Edwards. Portale internetowe szalały i zachodziły w głowę – co stało się z Allie Evans? Nagła rozstanie? Zdrada? A może kryzys w związku? „Para od kilku tygodni nie była widywana razem” – donosiły artykuły z Internetu.
Usłyszała, jak Zayn przełyka ślinę.
 - Owszem, była dziś z nią w centrum. Pomagała mi…
 - Skończ, nie chce mi się tego słuchać.
 - Dziewczyno, tobie nie chce się słuchać? Uciekłaś ze szpitala, wiesz co mogło się z tobą stać? Byłaś w śpiączce! Zostawiłaś mi jakiś durny list!
 - Ale.. – bąknęła dziewczyna.
 - Nie przerywaj mi! Do jasnej cholery, nie przerywaj! Nikt nie wiedział gdzie jesteś i co się z tobą dzieje! Skąd mogę wiedzieć, czy jesteś bezpieczna? Myślałem, że mnie kochasz i nigdy nie postąpisz w ten sposób! Taka sytuacja nie miała prawa mieć miejsca. Proszę, wróć, Allie… gdzie jesteś? Przyjadę po ciebie, przylecę, nawet gdyby było to na końcu świata.
 - Zajmij się opieką nad Perrie, a mi daj spokój – rozłączyła się.
Dopiero teraz zauważyła, że w progu jej salonu stoi Cris.
 - Przepraszam… Alls, nie mówiłaś, że byłaś w śpiączce i… jesteś chora?
Opowiedziała chłopakowi w kilku zdaniach o wypadku. Jego reakcja była… inna, niż się mogła spodziewać. On, zamiast zadawać milion pytań, posadził ją sobie na kolanach i przytulił.
~Allie~
Założę się, iż myślicie sobie teraz – ohh, jakże pokrzywdzona przez los, biedna dziewczynka.
Ale ja naprawdę nie użalam się nad swoim losem! Właśnie teraz powinnam leżeć w szpitalu, być na rehabilitacji, mimo to – funkcjonuję od trzech tygodni, niczym zdrowy, normalny człowiek.
Po drugie, moi drodzy, nie wszystko wiecie.
Kiedy byłam w śpiączce, słyszałam każde słowo, wypowiedziane w mojej Sali. Oczywiście wtedy nie docierały one do mojej świadomości, jednak teraz pamiętam je i rozumiem doskonale. Nie wiem jednak, którego dnia to się stało, lecz słyszałam kłótnię Hazzy z Zaynem.
Doceńcie moje słowa, idiotyczna sytuacja…
 - „Nie rozumiem cię, stary, twoja dziewczyna umiera, a ty flirtujesz z blondusią w przykrótkich portkach, to żałosne – zaczął spokojnie Harry.
- Co ty możesz wiedzieć, co? Jak możesz mówić, że ona umiera? Nie flirtuję z Perrie, dobrze wiesz, że kocham Allie i nigdy bym jej nie skrzywdził!
 Głos Malika był nerwowy.
 - Uwierz mi, że jeden pocałunek rani bardziej, niż tysiąc. Zawiodłeś mnie, bo masz przed sobą cudowną kobietę, której nie potrafisz docenić, jesteś żałosny”. 
Styles trzasnął drzwiami.
Zayn pocałował Perrie, Zayn pocałował Perrie…

~Cris~
Znam Allie dwa tygodnie, marne czternaście dni, ale wiedziałem o jej istnieniu dużo wcześniej. O niej i Zaynie było głośno rok temu, gdy stali się parą, trudno więc ich nie pamiętać. Spotkałem też ich kilka razy w Londynie, czy na koncertach, to znaczy… widziałem ich.
Gdy usłyszałem tą rozmowę zabolało mnie serce, naprawdę.

To nie miało prawa się wydarzyć. Dlaczego taka dziewczyna musi cierpieć? 










--------------------------------------------------------------------------------
Rozdział dedykuję moim dwóm najlepszym czytelniczkom pod słońcem. 
Bez Was nie dałabym rady, kocham Was i dziękuję!