sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 41

~Jack~
Trener wrzasnął na mnie, zatrzymałem się w połowie boiska, przystanąłem i spojrzałem na niego. Facet szedł do mnie powoli, spokojny, pełny opanowania. Dotknął ręką mojej łopatki i poprowadził na bok.
- Jack… co się z tobą dzieje? Dobrze się czujesz? Słuchaj, odpuść sobie jutrzejszy mecz, co? Tak będzie lepiej, daję ci tydzień wolnego… wyjedź, odpocznij, załatw kilka spraw – niech wróci do mnie dawny Walker, dobrze?
Nie broniłem się, może nawet czekałem na te słowa? Potrzebowałem odpoczynku,
Szczęścia… jej uśmiechu.
Miałem ochotę na spacer, ale zamiast iść przed siebie, wsiadłem do samochodu.
Czy naprawdę jestem tylko wrakiem człowieka? Jak mogę być szczęśliwy?
Uśmiech… szczery uśmiech… tak dawno nie widziałem go w lustrze, tak dawno nie widziałem Allie.
Dojechałem do domu, a kiedy do niego wszedłem rzuciłem daleko sportową torbę, zdjąłem buty i koszulkę. Położyłem się na sofie, bo nic innego mi nie zostało.
Mój telefon zawibrował, pisali koledzy z zespołu.
„Jack żyjesz?”
„Stary, jak my bez ciebie zagramy?”
W tym momencie nic mnie nie obchodziło, wstałem i bezmyślnie chodziłem po mieszkaniu, na podłodze leżała koperta, dlaczego wcześniej jej nie zauważyłem?
To Allie, pisała Allie! Zaśmiałem się jak dziecko. Kartka leżała w moim domu od czterech dni, a jej nie zauważyłem. Tak po prostu – kopnąłem na bok, nie sprawdzając, co to.
Wyobraziłem sobie, jak rudowłosa siedzi w parku, nogi postawione ma na ławce. Wiatr rozwiewa lekko jej włosy, a ona odgarnia je nerwowym ruchem. Kreśli słowa, a potem wrzuca je pod moje drzwi. Do mnie. Dla mnie. Tylko i wyłącznie mi.
To trochę dziwne, prawda? Myślisz sobie, że uważam się za wybitnego piłkarza, super przystojniaka, czy pewnego siebie Casanovę, cóż… bo widzisz, teraz z moich oczu wypływają łzy, łzy szczęścia, na kartkę spada jedna kropelka, rozmazując kilka słów.

~Allie~
Mój kontakt z Zaynem stał się nienormalny – nienormalny? Nie. Oziębły? Dziwny, tak, dziwny idealnie oddaje tą sytuację. Chłopcy mają teraz mnóstwo pracy, związanej z promocją płyty, nagrywają teledyski, spotykają się z fankami, udzielają wywiadów, chodzą na sesje zdjęciowe… ale nie tylko, nie sposób wymienić tego, co robią. Zayn wychodzi rano, wraca wieczorem – tak to wygląda. A gdy wróci jest padnięty.
Ja natomiast dużo czasu spędzam z Alexandrą, staram się jej pomagać, kupujemy smoczki, buteleczki, śliniaczki. Piszę dużo artykułów, ponieważ staram się o posadę dziennikarki w magazynie VOGUE, bardzo pragnę tam pracować, może dlatego, iż to branża z wyższej półki. Potrzebuję pracy, bardzo, od siedzenia w domu popadam w lekką depresję, nie mam ochoty na jedzenie, stop – ja nic nie jem. Piję wodę, łykam jakieś durne pigułki i witaminy. Moja samoocena spada w dół, umieram z tęsknoty za dawnym, wesołym Zaynem. Marzę o długim pobycie w Bradford. Całymi godzinami, dniami, piszę. Wszystko, aby osiągnąć sukces, wszystko, żeby tylko zabić czas.
Wychodzę z wanny i owijam się dużym ręcznikiem, kiedy wreszcie kończę balsamować ciało – zaczynam się malować i suszyć włosy, w końcu staję przed szafą i… jak zwykle nie mam co założyć. Wreszcie decyduję się na czarne, mocno opięte rurki i pudrowy sweterek.
Dziś jest ten dzień – dowiem się, czy zostałam przyjęta do pracy.
Dlatego jestem spięta, co chwilę zaciskam dłonie, zdrapuję lakier z paznokci lub przeczesuję włosy opuszkami palców. Decyduję się na ostateczną konfrontację ze światem – wychodzę z domu, aby poznać wynik mojej praczy, usłyszeć słowa: tak lub nie…
Kiedy dochodzę do budynku dłonie drżą mi lekko, jestem roztrzęsiona, lecz pewnym krokiem wchodzę do cudownego holu bogatego budynku.

~Zayn~
Zerkam na zegarek, nie chcąc się spóźnić, uważnie pilnuję godziny.
Jestem na siebie tak bardzo zły, zły? Ja jestem wściekły! Dziś Allie ma swoją pierwszą w życiu rozmowę kwalifikacyjną. Powinienem ją wspierać, a nie podpisywać swoje zdjęcia! Od tygodnia chodziła cała podenerwowana, a ja nie miałem nawet czasu, aby z nią usiąść, porozmawiać, przytulić. Jestem beznadziejnym chłopakiem. Co ona jeszcze ze mną robi? Inna dziewczyna już dawno płakałaby, że nie zwracam na nią uwagi, czy coś takiego, a Allie… robi dobrą minę do złej gry. Chyba nadal jest zła za tą kolację z Perrie, nie dziwię się jej, zachowałem się jak ostatni cham, ona nigdy nie zaprosiłaby do nas Jacka, bez mojej zgody na obiad, czy choćby kawę. I nawet nie zauważałem tego, że jestem w stosunku do niej nie fair, ale ostatnio coś we mnie pękło, miałem wrażenie, że ona może już nie czuje do mnie tego, co ja do niej. Ale zamiast porozmawiać z nią, ja siedziałem z założonymi rękami.
Nagle dotarło do mnie, że jeśli teraz się nie ruszę, to nie mam prawa liczyć na uczucie Allie.
Przeskoczyłem przez stół, na którym leżał stos zdjęć i markerów.
- Malik, do cholery, gdzie biegniesz?! – wydarł się Louis, kiedy wybiegałem ze studia.
- Walczyć o miłość mojego życia!
Złapałem pierwszą lepszą taksówkę i wrzasnąłem do kierowcy:

- Na pokątną! To znaczy… na Oxford street!


------------------------------------------------------------------------------------------

... Czekałam z dodawaniem tego rozdziału bardzo długo. 
Jak się domyślacie - mało komentarzy = kiepska motywacja. 
Ale piszę dalej dla osób, które nadal są ze mną i którym dziękuję najmocniej z całego serduszka! Ten rozdział jest dla Was!